Tusk: Chcę, żeby władza zaczęła się bać

Tusk: Chcę, żeby władza zaczęła się bać

Dodano: 
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk Źródło:PAP / Tomasz Waszczuk
Chcę, żeby od 4 czerwca władza zaczęła się bać – powiedział lider Platformy Obywatelskiej nawiązując do organizowanego przez siebie marszu.

W połowie kwietnia szef Platformy Obywatelskiej Donald Tusk zapowiedział zorganizowanie marszu w Warszawie. Wydarzenie jest planowane na 4 czerwca.

"Wzywam wszystkich na marsz w samo południe 4 czerwca w Warszawie. Przeciw drożyźnie, złodziejstwu i kłamstwu, za wolnymi wyborami i demokratyczną, europejską Polską" – pisał były premier w mediach społecznościowych. Podczas uroczystości święta Konstytucji 3 Maja lider Platformy nawoływał: – Spotkamy się 4 czerwca w samo południe w Alejach Ujazdowskich, aby przejść na Plac Zamkowy pod Kolumnę Zygmunta. Zapraszam Was wszystkich! Bądźmy tam razem!

Swój udział w wydarzeniu, obok polityków PO, zadeklarował m. in. były prezydent Lech Wałęsa oraz polityk Polski 2050 Róża Thun. Akcję wspiera także część środowiska medialnego.

Największy marsz w historii?

W najnowszej rozmowie z "Newsweekiem" Donald Tusk dużo miejsca poświęcił szykowanemu na 4 czerwca marszowi. Polityk wskazywał, że ma być on impulsem przebudzenia dla polskiego społeczeństwa oraz początkiem "strachu" dla ekipy rządzącej. Tusk liczy także na okazałą frekwencję, mówiąc, że będzie to największa manifestacja w kraju po 1989 roku.

– Ten wielki marsz to jest warunek konieczny, ale nie wystarczający. Zdrowe państwo to jest takie państwo, gdzie władza boi się ludzi, nie mówię o strachu fizycznym. Więc chcę, żeby od 4 czerwca władza zaczęła się bać i żeby ludzie zobaczyli, że mają w sobie moc, że mogą wszystko zmienić – stwierdził były premier.

– Nie chcę licytować, ale wydaje mi się, że będziemy mieli największą manifestację polityczną w historii Polski po 1989 r., nie mówię o pielgrzymkach papieskich – dodał.

Komisja ds. wpływów

Tusk skomentował także fakt odrzucenia przez Sejm senackiego weta do projektu ustawy powołującego komisję ds. zbadania rosyjskich wpływów w Polsce. Określana przez opozycję oraz część mediów jako "lex Tusk" ma być, według nich, gremium szukającym haków na polityków przed jesiennymi wyborami do parlamentu.

– Będę postępował tak, żeby żałowali, że zdecydowali się na tę komisję. To mogę zagwarantować – stwierdził Tusk. I dodał, że "opinia publiczna dowie się, gdzie, kiedy i na kogo Rosjanie naprawdę wpływali".

Czytaj też:
"Jako przedstawiciela Kremla". Ostre słowa prezesa PiS do dziennikarza TVN24
Czytaj też:
"Do Berlina". Tusk w Sejmie, krzyki na sali plenarnej

Źródło: Newsweek
Czytaj także