Podolak wskazuje strategiczny cel. "Nie możemy do tego dopuścić"

Podolak wskazuje strategiczny cel. "Nie możemy do tego dopuścić"

Dodano: 
Mychajło Podolak, doradca prezydenta Ukrainy
Mychajło Podolak, doradca prezydenta Ukrainy Źródło:Wikimedia Commons
Doradca w Kancelarii Prezydenta Ukraina, Mychajło Podolak, mówi o strategicznym celu swojego państwa na wojnie z Rosją.

"Kluczowym strategicznym celem dla bezpieczeństwa Ukrainy i całej Europy jest to, byśmy nie dopuścili do rewanżu Rosji. Po pierwsze, Rosja musi odnieść totalną klęskę, a Ukraina powinna powrócić do granic z 1991 roku" – wskazał polityk w rozmowie z "Rzeczpospolitą".

Dalej wymieniał kolejne cele strategiczne Kijowa. "Po drugie, konieczna jest transformacja elit politycznych w Rosji. Bez tego wojna nigdy się nie skończy. Jeżeli obecny reżim w Rosji przetrwa, zrobią przerwę operacyjną na jakiś czas i wyciągną wnioski z błędów. W konsekwencji otrzymamy państwo znacznie bardziej agresywne i lepiej przygotowane do kolejnego etapu wojny, którą wytoczą już nie tylko Ukrainie. Chodzi o szereg innych krajów, Polska jest traktowana przez Moskwę jako jeden z kluczowych przeciwników, bo nie odpuszcza i wspiera Ukrainę. W Rosji musi dojść do masowych buntów ludności. Wówczas moglibyśmy rozmawiać o prawnych aspektach zakończenia wojny. Musimy spojrzeć do przodu i zatroszczyć się o to, by w przyszłości Rosja nie zachorowała na rewanżyzm. Gospodarka rosyjska będzie musiała uwzględniać wypłatę Ukrainie reparacji wojennych przez najbliższych pięćdziesiąt lat" – ocenia Mychajło Podolak.

"Trzeba też całkiem ograniczyć ich potencjał militarny i wprowadzić mocne ograniczenia dla rosyjskiej zbrojeniówki. Ograniczyć posiadanie przez Rosję rakiet dalekiego zasięgu, nie można będzie im pozostawić również arsenału nuklearnego" – przekonuje doradca Wołodymyra Zełenskiego.

Podolak: Proces naturalny

Czy Ukraina chce narzucać te zmiany Rosji siłą? Podolak zaprzecza. "Nie chcemy ingerować w ich wewnętrzne polityczne sprawy. Nie mamy takiego celu, by wkraczać na terytorium Rosji. Gdybyśmy to zrobili, stalibyśmy się siłą okupacyjną. Musielibyśmy łamać mentalność tych ludzi, którzy żyją w innym systemie wartości niż my. Żyjemy w odmiennych wymiarach z Rosjanami. Oni widzą świat w sposób archaiczny. By zaczęli nas słuchać, trzeba byłoby zmienić ich mentalność. A to nie jest możliwe. Dlatego wkroczenie na teren Rosji byłoby bezsensowne. Zmiany w Rosji odbędą się, ale będzie to naturalna reakcja rosyjskiego społeczeństwa na to, jak zakończy się ta wojna. Po przegranej Rosjanie zaczną zadawać władzom pytania. Dojdzie do desakralizacji rządzących, przestaną widzieć w Putinie cara, a zobaczą małego i zakompleksionego człowieka. Wówczas, jak w latach 90., nowe elity zastąpią stare" – przekonuje przedstawiciel Kijowa.

Czytaj też:
Media: Z Polski wywieziono tylko 800 tys. ton ukraińskiego zboża. Reszta zalega

Źródło: rp.pl
Czytaj także