Wychluśnięty na widok publiczny stek prymitywnych, niewyszukanych w swym chamstwie przekleństw, przez artystę scen polskich skierowany w charakterze swoistej „nauki” do młodego człowieka, stał się jednym tylko z wielu ostatnio przykładów zborsuczenia naszej mowy.
Otrzymawszy niedawno nominację do zaszczytnego tytułu Mistrza Mowy Polskiej (jest taki konkurs, organizowany społecznie od 23 lat), zastanowiłem się nad pytaniem, kto istotnie i za co zasługuje na ów tytuł. Pierwsze skojarzenie, naturalne u historyka, prowadzi w stronę tego, kto pierwszy ułożył polskie zdanie. Kto jest pierwszy, ten jest mistrzem. Wedle źródeł był nim osadnik z Czech imieniem Bogwał. Służył on księciu Bolesławowi Wysokiemu na Śląsku, gdzieś u schyłku XII w. Polska żona Bogwała mełła na żarnach. Jak zapisał autor łacińskiej oczywiście kroniki dóbr klasztoru w śląskim Henrykowie, ów Bogwał, współczując jej, mówił: „Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.