Podżeganie do wojny jako realizm polityczny

Podżeganie do wojny jako realizm polityczny

Dodano: 
Prezydent RP Andrzej Duda i prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski
Prezydent RP Andrzej Duda i prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski Źródło:PAP / Radek Pietruszka
Mariusz Dzierżawski | W krótkim tekście Tomasz Rowiński zarzuca publicystom, rozczarowanym postawą władz Ukrainy wobec Polski, brak realizmu.

Można zgodzić się z Rowińskim, że prowadzenie polityki, aby zdobyć wyrazy wdzięczności sąsiada, nic wspólnego z realizmem nie ma, choć trudno uwierzyć, że ktoś takie cele formułuje.

W dalszej części publicysta przedstawia swoje stanowisko wobec wojny na Ukrainie, które zapewne uważa za realistyczne. Jego zdaniem, trwanie wojny jest dla Polski korzystne, ponieważ osłabia zarówno Rosję jak i Ukrainę, potencjalnych sojuszników Berlina biorącego w kleszcze Europę Środkową. W narracji Rowińskiego pojawiają się również Stany Zjednoczone, którym wprawdzie można zarzucić instrumentalizowanie Ukrainy, ale z drugiej strony interesy amerykańskie zapewniają dziś Ukrainie niepodległość.

Na pierwszy rzut oka tezy te brzmią realistycznie, przypominając publicystykę Adolfa Bocheńskiego z końca lat 30. ubiegłego wieku. Bocheński pisał o konieczności podgrzewania przez Polskę antagonizmu niemiecko-rosyjskiego, przez wspieranie tego z sąsiadów, który zgłasza pretensje wobec drugiego. Najgorszym według niego scenariuszem był sojusz niemiecko-rosyjski, który groził upadkiem Polski.

Istotną zmianą w obecnych czasach jest kluczowa rola Stanów Zjednoczonych w naszym regionie. Mogłoby się wydawać, że Polska, mając wsparcie USA, może sobie pozwolić na złe stosunki zarówno z Niemcami, jak i z Rosją. Bocheński zwracał jednak uwagę, że „polityka zagraniczna wszystkich państw ulega ciągłym zmianom i aktualnego stanowiska wszystkich państw nie można apriorystycznie przyjmować za niezmienne." Dotyczy to oczywiście również USA, a kolejny „reset" w ich stosunkach z Rosją staje się tym bardziej prawdopodobny im gorsze są relacje amerykańsko-chińskie. Wyniki szczytu w Wilnie i informacje zza oceanu wskazują, że „reset" może być bliski. Komentatorzy zwracają uwagę na wzmocnienie pozycji Niemiec, które są głównym amerykańskim sojusznikiem w Europie, a ich wpływowi politycy podtrzymują z Rosją dobre relacje, nawet jeśli są to kontakty nieoficjalne. Gdyby wybory w roku 2024 wygrał Trump, który zapowiedział zakończenie wojny na Ukrainie w ciągu 24 godzin, „reset" wydaje się pewny.

W jakiej sytuacji znajdzie się wówczas Polska? Będziemy mieli wrogie stosunki z Niemcami, Rosją i Ukrainą, która wyraźnie orientuje się na Niemcy. Dla Stanów Zjednoczonych, chcących poprawić relacje z Moskwą, Polska będzie sojusznikiem bezwartościowym, a nasze interesy nie będą obchodziły Amerykanów w najmniejszym stopniu. Na pocieszenie zapewne amerykański prezydent poklepie polskiego prezydenta po plecach, gdy ten przyjedzie żalić się do Waszyngtonu. Ostrzeżenia Adolfa Bocheńskiego, że jednoczesne konfliktowanie się z Niemcami i Rosja doprowadzi do upadku Polski spełniły się w 1939. Bocheński ostrzegał przed opieraniem koncepcji politycznej na sojuszu z Francją, ponieważ dla Francuzów znacznie ważniejszym sojusznikiem była Rosja, niezależnie od tego kto w niej rządził. W obliczu konfrontacji z Chinami Polska nie ma do zaoferowania Amerykanom nic, Rosja bardzo wiele.

Warto na zakończenie spojrzeć na tekst Rowińskiego z perspektywy moralnej. Po pierwsze dlatego, że w debacie dotyczącej wojny za naszą wschodnią granicą argumenty moralne pojawiają się nieustannie, po drugie dlatego, że Tomasz Rowiński jest publicystą katolickim, któremu moralne aspekty wojny nie powinny być obojętne. Zachęcanie Ukraińców do przeciągania wojny, której nie mają szans wygrać, po to aby osłabić ich i Rosjan jest głęboko niemoralne. Wojna ta pochłonęła dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy ofiar, a ich liczba stale wzrasta.

Z tekstu Rowińskiego wynika, że życzyłby sobie, aby Rosjanie i Ukraińcy zabijali się bez końca, bo pokój może być dla Polski niebezpieczny. Trudno sobie wyobrazić większą sprzeczność z doktryną katolicką. Święty Tomasz twierdzi, że wojna sprawiedliwa musi zmierzać do zaprowadzenia sprawiedliwego pokoju, dla Rowińskiego celem wojny jest wykrwawianie Rosjan i Ukraińców. Gdybym był Ukraińcem po przeczytaniu tekstu Rowińskiego pomyślałbym, że polscy katolicy to straszni ludzie, którzy chcą narazić mnie na śmierć aby zaszkodzić Rosji. Z perspektywy Rosjanina wygląda to jeszcze gorzej.

Polacy byli w przeszłości ofiarami podżegaczy wojennych, zwłaszcza pruskich. Dzisiaj występują sami w roli podżegaczy. „Realizm" oparty na resentymentach i demonstrowaniu wyższości moralnej wobec wszystkich dokoła nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością, ani z rozsądkiem, ani z moralnością. Jego owocem są konflikty ze wszystkimi sąsiadami. W takiej właśnie sytuacji może znaleźć się za chwilę Polska. Praktyczne skutki polityki zalecanej przez Tomasza Rowińskiego prowadzą do katastrofy.

Czytaj też:
Ukraińskie rezerwy złota największe w historii. To zasługa pomocy międzynarodowej

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także