Ardanowski: Widzę dużo błędów w polityce PiS-u w kampanii

Ardanowski: Widzę dużo błędów w polityce PiS-u w kampanii

Dodano: 
Przewodniczący Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich przy prezydencie RP Jan Krzysztof Ardanowski
Przewodniczący Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich przy prezydencie RP Jan Krzysztof Ardanowski Źródło:PAP / Tomasz Gzell
- Zwracałem uwagę, że rolnicy oczekują pewnych propozycji ekonomicznych, wzmocnienia ich pozycji w łańcuchu żywnościowym, a nie tylko gadania w kółko o dotacjach do wszystkiego - mówi w rozmowie z DoRzeczy.pl, przewodniczący prezydenckiej rady do spraw Rolnictwa i Obszarów Wiejskich i b. minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski.

DoRzeczy.pl: Jeśli opozycja sformuje rząd, to wydaje się, że teka ministra rolnictwa może być łakomym kąskiem. Z jednej strony mamy PSL, który osiągnął wynik lepszy, niż się z podziewano, a z drugiej jest Michał Kołodziejczak, który dostał się do Sejmu. Będzie porozumienie między tymi siłami?

Jan Krzysztof Ardanowski: Mnie najbardziej martwi to, że Ministerstwo Rolnictwa, a bardziej nawet instytucje mu podlegające, które zatrudniają koło 30 tysięcy ludzi – Agencja Restrukturyzacji, Krajowy Ośrodek Wsparcia, Doradztwo Rolnicze, inspekcje, to łup, o którym każdy myśli, że to korzyść. Partie głodne etatów, tak jak PSL, głównie o tym myślą. Chyba jednak nikt do końca nie bierze pod uwagę, jak skomplikowane problemy stoją przed europejskim rolnictwem. Zagrożenia globalne, nielogiczność polityki Unii Europejskiej, zmiana nastrojów społecznych w stosunku do rolników, różnego rodzaju ataki na rolnictwo, hodowlę zwierząt, na uprawy ze strony organizacji tzw. ekologicznych, które z ekologią niewiele mają wspólnego. To jedno z najtrudniejszych ministerstw w strukturze całego rządu. Może służba zdrowia niesie podobną skalę komplikacji. Jeżeli ktoś patrzy na to jako na łup, na etaty, które przejmie jego partia, to czarno to widzę.

Widzi pan kandydata na ministra rolnictwa?

PSL ma osoby przygotowane do pełnienia funkcji ministra rolnictwa, np. Marek Sawicki, czy Czesław Siekierski, który był wiceministrem rolnictwa, był także w Parlamencie Europejskim, ma więc wiedzę, jak działają tam różne lobby, to ludzie kompetentni. Nie wiem, komu to przypadnie. Kołodziejczak jest całkowitym kotem w worku, który poza krzyczeniem, protestowaniem, obrażaniem ludzi to do tej pory żadnych rozsądnych propozycji wobec rolnictwa nie złożył. On uważa, że pojedzie do Brukseli i tam natychmiast urzędnicy wszystkie jego postulaty załatwią. To świadczy o absolutnej naiwności i braku elementarnego doświadczenia w kierowaniu ważnym działem polskiej gospodarki. Dlatego naprawdę się martwię o przyszłość polskiego rolnictwa.

Występują również sprzeczności w ramach opozycji, która wkrótce sformuje rząd. Kołodziejczak opowiada, jak to kocha rolników i będzie ich bronił, a jednocześnie w ramach Koalicji Obywatelskiej jest partia Zieloni, która w rolnictwie upatruje całe nieszczęście, mówi, że rolnictwo szkodzi klimatowi, trzeba redukować hodowlę zwierząt, w szczególności bydła. Teraz w Europie przyspieszają prace nad absurdalnym projektem wielkich podatków dla mięsa, żeby zniechęcić ludzi do jedzenia mięsa. Jeżeli to zostanie zrealizowane, a to popierają bezkrytycznie polscy Zieloni, to uboższe grupy społeczne będą widziały mięso raz do roku na święta. Tam jest absolutna sprzeczność w pomysłach na rolnictwo.

A jak ocenia pan kampanię PiS-u, w tym część dotyczącą rolnictwa?

Widzę dużo błędów w polityce PiS-u w kampanii. Zwracałem uwagę, że rolnicy oczekują pewnych propozycji ekonomicznych, wzmocnienia ich pozycji w łańcuchu żywnościowym, a nie tylko gadania w kółko o dotacjach do wszystkiego. To sprawiło, że część rolników nie poszła na wybory, a frekwencja na wsi była istotnie mniejsza niż w miastach. Owszem, ci co poszli, to z braku alternatywy głosowali na PiS. Jednak wynik na wsi przyniósł 10 proc. mniejsze poparcie dla PiS-u niż cztery lata temu. To nie są głosy tylko rolników, to są głosy ich rodzin, sąsiadów, bliskich. Ocena rolników jest często wspierana przez innych mieszkających na wsi. Dużo niższa frekwencja na wsi i spadek poparcia to być może te kilka procent, których zabrakło do zwycięstwa. Te procenty były do zdobycia, gdyby była inna narracja wobec rolników, a nie tylko gadanie o dopłatach i dotacjach. Ludzie przestali w to wierzyć i zaczęli śmiać się z tych deklaracji ministra Telusa. To wszystko zaważyło o paru procentach, które były na wagę zwycięstwa. Inne błędy to brak otwarcia na centrum, brak oferty dla młodzieży, agresywna kampania, której ludzie nie lubią.

Czytaj też:
Śliwka: Słowa Leszczyny to wycofywanie się w stylu PO z obietnic wyborczych
Czytaj też:
Cymański: Moje życie nie będzie puste, ale ciągnie wilka do lasu

Źródło: DoRzeczy
Czytaj także