• Piotr GociekAutor:Piotr Gociek

Wojna kobiet

Dodano: 
Kurdyjscy partyzanci na posterunku w rejonie Góry Zartek w Iraku
Kurdyjscy partyzanci na posterunku w rejonie Góry Zartek w Iraku Źródło:PAP / Darek Delmanowicz
Szukasz ochrony? Wstąp do armii. Szukasz sensu życia? Poświęć się obronie ojczyzny. „Special Ops: Lioness” to opowieść wbrew modzie na antyamerykanizm.

J ak zostać przyjacielem bin Ladena? Niemożliwe. Ale gdyby wkraść się w łaski jednej z przyjaciółek, narzeczonych, córek czy kuzynek poszukiwanego terrorysty? I tak zdobyć informacje, które potem posłużą do odstrzelenia poszukiwanego wroga? To już łatwiejsze zadanie, gdy dysponuje się agentkami przeszkolonymi do tego typu zadań. Stąd program „Lwice”, którym zawiaduje doświadczona oficer CIA, zwana po prostu Joe (Zoe Saldaña). Joe, która na co dzień dowodzi małą grupką wojaków od mokrej roboty (płci obojga, nie ma tu dyskryminacji). Szkoleni są do tego, by robić to, co inni uważają za niemożliwe. No i oczywiście funkcjonują w cieniu, gdy coś pójdzie niezgodnie z planem – ani rząd, ani żadna agencja się do nich nie przyznają.

Joe ma oczywiście swoich szefów, bo każdy komuś służy. Bezpośrednio nad nią mamy Kaitlyn Meade graną przez coraz bardziej porcelanową Nicole Kidman; Meade z kolei odpowiada przed Byronem Westfieldem, wiceszefem CIA. Tu znowu znajoma twarz, bo gra go Michael Kelly, którego pamiętamy jako Douga Stampera, speca od mokrej roboty Franka Underwooda w „House of Cards”.

Całość recenzji dostępna jest w 45/2023 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także