Wielu polityków przeszło taką drogę, w tym tak wybitnych jak Ronald Reagan (aczkolwiek zanim został prezydentem, był gubernatorem Kalifornii). Ba, niektórzy, jak Arnold Schwarzenegger, do dawnej aktywności wracają po okresie działalności politycznej.
Zresztą wcześniejsza działalność daje panu Hołowni przewagę nad większością polskich polityków. Przyjemnie jest posłuchać kogoś, kto wie, jak przemawiać publicznie, robi to bez tremy, składnie i zgrabnie retorycznie. Nawet jeśli się z nim nie zgadzamy. Wystarczająco wielu mamy w Polsce polityków jąkających się czy memlących słowa pod nosem. Szymon Hołownia ze swoich przewag korzysta świadomie – i ma do tego prawo.
Bardziej problematyczne są te jego zagrania, gdy polityka wydaje mu się mylić z tak zwanym scripted docu, czyli pseudodokumentalnym filmem, gdzie historie z życia odgrywają na ogół naturszczycy o, powiedzmy delikatnie, umiarkowanych umiejętnościach aktorskich. To te momenty, gdy pan Szymon płakał nad konstytucją, dziwił się, że na stację benzynową przyjeżdża śmieciarka albo gdy – już jako marszałek Sejmu – zapowiadał swój podcast jako sposób kontaktu z obywatelami.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.