Jak Rosja wspiera "wolne media"?

Jak Rosja wspiera "wolne media"?

Dodano: 
Władimir Putin i Hubert Seipel
Władimir Putin i Hubert Seipel Źródło: PAP/EPA / RIA NOVOSTI / KREMLIN POOL, MIKHAIL KLEMENTYEV
Jan Bogatko I Setki tysięcy euro dla niemieckiego „publicysty” za ciepłe słowa o Putinie to dużo, ale tylko w porównaniu z „grantami” dla tzw. wolnych mediów w Polsce z kasy banku GLS. To normalna praktyka w socjalistycznej „demokracji”.

Tak naprawdę to wcale nie Kolumb odkrył Karaiby. Dokonał tego Rockefeller w latach 50. ubiegłego wieku. Za nim pociągnęli inni piękni i bogaci. A chwilę potem zazieleniły się w tropikach oazy podatkowe. I namnożyły się firmy mieszczące się w skrytce pocztowej. Wreszcie w zacisznych portach archipelagu pojawiły się jachty rosyjskich oligarchów, np. Aleksieja Mordaszowa. W każdym razie do czasu ogłoszenia tak niechcianych sankcji na bojarów Putina.

NIKT NIE WIEDZIAŁ?

Sankcje sankcjami, ale firma skrytka (jedna z wielu) byłego współwłaściciela niemieckiej firmy turystycznej TUI (siedziba w Hanowerze) ma się dobrze. To właśnie karaibska De Vere Worldwide Corporation, z siedzibą na brytyjskich Wyspach Dziewiczych, zawarła umowę o sponsoringu z Hubertem Seiplem, wyróżnianym licznymi nagrodami niemieckim dziennikarzem telewizyjnym oraz autorem książek, m.in. sponsorowanego dzieła „Potęga Putina. Dlaczego Europa potrzebuje Rosji”. W hamburskim wydawnictwie Hoffmann und Campe, które wydało rozchodzącą się jak świeże bułeczki agitkę o Putinie, nikt o setkach tysięcy euro dla renomowanego dziennikarza nie wiedział. Tak zapewniał stację ZDF i redakcję magazynu „Spiegel” rzecznik oficyny.

Artykuł został opublikowany w 48/2023 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także