Sprawa dotyczy kolizji drogowej, do której doszło 21 grudnia 2020 roku w Otwocku. Włączający się do ruchu fiat punto otarł ciężarówkę scania, a sprawcą okazał się ówczesny poseł Konfederacji Janusz Korwin-Mikke. Obaj kierowcy byli trzeźwi. Podczas kontroli wyszło na jaw, że polityk nie ma prawa jazdy. Stracił je w 2007 roku za przekroczenie limitu punktów karnych i nie dostarczył dotąd dokumentów, potwierdzających odzyskanie uprawnień wskutek zdania egzaminu.
– Ciężarówka skręcała w lewo, ja w prawo i w czasie manewru skrętu otarłem się o felgę. Zupełnie nic się nie stało. Na miejscu była policja, która musiała potwierdzić kolizję ze względu na leasing ciężarówki. Mandatu nie dostałem – mówił Korwin-Mikke w jednym z wywiadów.
Polityk tłumaczył, że jest w posiadaniu wyroku sądu, który nakazał oddanie mu prawa jazdy, ale sądy nie mają uprawnień do wprowadzania zmian w policyjnym systemie.
Prokuratorskie zarzuty
Za ten czyn politykowi grozi do dwóch lat więzienia. Śledczy nie mogli wcześniej postawić mu zarzutów, ponieważ chronił go poselski immunitet. Jednak po październikowych wyborach parlamentarnych Janusz Korwin-Mikke nieoczekiwanie przestał być posłem. W związku z tym śledczy mogli przystąpić do działania. W czwartek Remigiusz Krynke z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga przedstawił mu zarzuty.
– Janusz Korwin-Mikke przyznał się do winy i złożył wniosek o warunkowe umorzenie postępowania – powiedział. Prokurator dodał, że sprawa zmierza już ku końcowi.
W rozmowie z Polsatem News, Korwin-Mikke stwierdził, że "ledwo naruszył kurz tego pojazdu", a media robią z tego "wielką aferę". Jak dodał, liczy na to, że "sąd umorzy postępowanie, przez co będzie miał w końcu święty spokój, bo ta sprawa ciągnie się chyba z dziesięć lat".
Czytaj też:
Ułaskawienie Kamińskiego i Wąsika. Korwin-Mikke: Nadal trwa nieporozumienieCzytaj też:
Korwin-Mikke mocno odpowiada "pisowcowi" z Konfederacji