Wiceminister rolnictwa Michał Kołodziejczak ponownie udał się do Dorohuska z kontrolą poselską. Chodzi o terminal przeładunkowy w Dorohusku. Protestujący tam rolnicy alarmują, że z Ukrainy wjeżdżają transporty ze zbożem, które jest objęte embargiem.
Kołodziejczak pojawił się na miejscu we wtorek rano i zapowiedział, że chce sprawdzić, jak przebiegają kontrole. Wiceminister poprosił protestujących, żeby wskazywali mu wszelkie nieprawidłowości, których są świadkami. Rolnicy podejrzewają m.in, że na terytorium Polski wpuszczane są transporty z nielegalną żywnością.
Twierdzą, że śruta, a ładują rzepak?
Kołodziejczak podjął interwencję w terminalu przeładunkowym i potwierdził, że występuje problem. – Mamy ewidentnie problem. Wszedłem chcąc zrobić kontrolę poselską. Okazuje się, że nikt nie chce pokazać dokumentów – poinformował w wypowiedzi dla dziennikarzy Polsat News.
Urzędnicy przekazali mu, że do Polski wjechała śruta słonecznikowa. Rolnicy są jednak przekonani, że to kłamstwo. – Każdy głupi wie co to jest. To jest śruta? To nie jest żadna śruta. To jest rzepak. Ciężarówki są ładowane na tych terminalach przeładunkowych – tłumaczył jeden z protestujących, pokazując zdjęcie ciężarówki ładowanej na terminalu w poniedziałek około godz. 16:30.
Kołodziejczak nie odpuści urzędnikom?
– Mam takie wrażenie jakby ktoś nie chciał okazać, jakie dwa pociągi przyjechały i daleki jestem od tego, żeby cokolwiek podejrzewać, ale chcę to sprawdzić – powiedział Kołodziejczak. Przekazał, że urzędnicy zasłaniają się "danymi wrażliwymi" w dokumentach.
– Jest duży opór. Ja nie wyjdę z tego urzędu dopóki dokumenty one nie zostaną okazane – poinformował Kołodziejczak.
Wiceszef resortu zawiadomił o wszystkim KAS, która ma przysłać urzędników. Powiedział, że powiadomi też wojewodę, żeby przybył na miejsce. – Ja bardziej wierzę tutaj rolnikom niż urzędnikom – zaznaczył.
Przyczyny protestu rolników
Strajk generalny rolników, którzy sprzeciwiają się forsowaniu unijnej polityki klimatycznej i zalewaniu polskiego rynku produktami rolno-spożywczymi agroholdingów z Ukrainy trwa od piątku w ponad 250 miejscowościach.
Rolnicy wezwali premiera Tuska, by natychmiastowo zamknął polską granicę z Ukrainą do czasu aż zostanie stworzona możliwość kontrolowania wszystkich towarów wjeżdżających do Polski z tego kraju. Następnie, jak postulują, należałoby wprowadzić systemowe rozwiązania w tym zakresie. Rolnicy podnoszą także kwestie dotyczące toksyczności i niższej jakości żywności z Ukrainy.
Drugim zasadniczym powodem protestów jest forsowana przez Komisję Europejską polityka Zielonego Ładu. Przeciwko temu elementowi ideologicznej agendy Brukseli strajkują obecnie rolnicy z co najmniej kilkunastu europejskich krajów.
Przed rozpoczęciem protestów polscy rolnicy wielokrotnie prowadzili strajki ostrzegawcze i tłumaczyli, że napływ produktów z Ukrainy nie jest kontrolowany i nie podlega unijnym regulacjom, co dodatkowo potęguje nieuczciwą konkurencję ze strony położonych na Ukrainie agroholdingów.
"Prosimy rodaków o wyrozumiałość i świadomość sytuacji w jakiej wszyscy się znaleźliśmy. Walczymy o nasze wspólne dobro, jakim jest uchronienie przed upadkiem i bankructwem polskich rodzinnych, niejednokrotnie wielopokoleniowych gospodarstw rolnych" – napisali w komunikacie o strajku generalnym.
Czytaj też:
Incydent w Dorohusku. Kułeba chce ukarania polskich rolnikówCzytaj też:
Zgorzelski odpowiada Kaczce: Lepiej niech miarkuje swoje wypowiedzi