DoRzeczy.pl: Jak pan ocenia zapowiedź premiera Donalda Tuska dotyczącą zwołania szczytu rolniczego? Czy to konkret, czy może chęć kupienia sobie czasu?
Krzysztof Ciecióra: Uważam, że to jest polityczny teatr, żeby przyciągnąć uwagę i stworzyć wrażenie prowadzenia rozmów. W razie czego będzie można przerzucić odpowiedzialność za kontynuowanie protestów na stronę rolniczą, a nie na rząd. Natomiast nie są potrzebne żadne szczyty, czy okrągłe stoły. Postulaty rolników są jasne i czytelne. Premier powinien odpowiedzieć na stawiane postulaty, a nie próbować zamydlić temat. Trzeba zamknąć granicę i ograniczyć wprowadzanie Zielonego Ładu.
Był pan wiceministrem rolnictwa. Czy ministerstwo mogło przez ostatnie tygodnie coś zrobić? Na pierwszy rzut oka widać, że nie zrobiono nic.
Nie ma nic. I to jest najgorsze. Dawałem kredyt zaufania nowej ekipie, która weszła do Ministerstwa Rolnictwa. Wiem, że to jest trudny resort, natomiast jestem zaskoczony skalą bezradności i braku inicjatywy. Słyszymy tylko, że rolnicy mają rację, że rządzący ich popierają i tyle. Nie spodziewałem się tak dużej bierności.
Czy można było już coś zrobić? Ustawą, bądź rozporządzeniem zamknąć granicę, import produktów?
Oczywiście, że można. Rząd Zjednoczonej Prawicy pokazał, że potrafi wprowadzić opcję atomową poprzez zamknięcie granic. Jednak paleta działań, jakie może podjąć rząd jest ogromna, bowiem można wprowadzić kierunkową pomoc. Żadna z tych opcji nie została wykorzystana. Dziś rolnicy mają ogromny stres, czy będą mieli za co i po co wyjechać w pola. Rozmawiam z rolnikami, sam jestem rolnikiem i wiem coś na ten temat. Dziś rolnicy nie wiedzą, czy będą mogli sprzedać zboża. Rząd wiedział, jaka jest sytuacja, jakie mamy nadwyżki, a w tym momencie powinno trwać eksportowe opróżnianie magazynów w polskich spichlerzach, tak jak to się działo za naszych rządów. Dziś wszyscy śpią.
Rolnicy protestują w całej Europie, a Parlament Europejski jakby nic sobie z tego nie robi, bowiem przegłosowano przepisy o odbudowie zasobów przyrodniczych, co jest częścią Zielonego Ładu. Jak pan to skomentuje?
Zajmowałem się tą sprawą i w Ministerstwie Rolnictwa odpowiadałem za tę kwestię. Problem w tym, że to co zostało przegłosowane, to strata 700 tys. użytków rolnych w Polsce, co oznacza, że będziemy musieli zlikwidować średnio 60 tys. gospodarstw rolnych, a utrata dochodów będzie wynosić około 2,5 mld złotych rocznie. Dodatkowo około 100 tys. osób straci pracę. Mówiąc wprost,w PE przegłosowano przepisy, które lekką ręką zlikwidują znaczną część rolnictwa.
Czytaj też:
Protest rolników. Siekierski: Wszystkie warianty są rozważaneCzytaj też:
Rolnicy zapowiadają kolejny protest. "Rząd nic nie zaproponował"
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.