Takich rzeczy jeszcze Prawo i Sprawiedliwość nie widziało. Partyjne doły zaczęły otwarcie już odmawiać wykonywania zarządzeń prezesa, czego spektakularnym przykładem jest klincz w sejmiku małopolskim i dwukrotne już zablokowanie przez część radnych PiS wyboru na marszałka Łukasza Kmity, mimo jednoznacznego wskazania go przez Jarosława Kaczyńskiego. Partyjna „wierchuszka” oskarża ich o „inspirowaną z zewnątrz” (wiadomo przez kogo) zdradę i tłumaczy sytuację „doborem niewłaściwych osób na listy wyborcze do Sejmiku”. Podobne słowa słyszeliśmy już na Podlasiu, gdy dwoje radnych wybranych z listy PiS zagłosowało razem z partiami koalicji rządowej i de facto po prostu przeniosło się do niej, pozbawiając PiS większości i zdobywając dla siebie stanowiska – jak można się domyślić – lepsze od tych, na które mieli szansę w rozdaniu PiS-owskim. Przykra sprawa, ale dość banalna – takie fikołki widziała już polska polityka wielokrotnie, zarówno na poziomie krajowym, jak i lokalnym, by wspomnieć choćby Bartosza Arłukowicza czy Wojciecha Kałużę.
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
dorzeczy.pl/gielda
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.