"Foreign Policy” wskazuje, że Ukraina dostała na szczycie NATO wiele, ale nie to, czego chciała. Przez kilka miesięcy przed szczytem Kijów i jego najaktywniejsi zwolennicy nalegali na otrzymanie przez Ukraińców oficjalnego zaproszenia do Sojuszu. Waszyngton i Berlin sprzeciwiały się temu od początku, dlatego znaczna część prac w sprawie Ukrainy polegała na zbieraniu "nagród pocieszenia" i eliminowaniu braków w zakresie pomocy wojskowej.
Administracja Bidena nalegała na utworzenie, jak to określiła, "pomostu” prowadzącego Ukrainę do członkostwa w NATO. Ten konstrukt obejmuje usprawnienie wspólnych programów szkoleniowych, utworzenie nowej struktury dowodzenia w celu koordynowania pomocy wojskowej docierającej na Ukrainę oraz wysłanie nowego stałego przedstawiciela do Kijowa.
Kilku przedstawicieli państw Europy Wschodniej jest rozczarowanych ustaleniami szczytu. Uważają, że NATO mogło zrobić więcej – łącznie z wystosowaniem formalnego zaproszenia.
Co otrzyma Ukraina
80 – tyle myśliwców F-16 docelowo dostarczą Ukrainie Dania i Holandia. Sekretarz stanu USA Anthony Blinken powiedział, że pierwsze samoloty przybędą na Ukrainę pod koniec lata. Administracja USA oświadczyła, że Ukraina będzie mogła użyć rakiet powietrze-powietrze do uderzenia w cele w Rosji.
Ukraina otrzyma także z Polski eskadrę radzieckich myśliwców MiG-29. Zdaniem przedstawicieli NATO może być to pomocne, jeśli Kijów w pewnym momencie spróbuje przeprowadzić kolejną kontrofensywę. W takcie tej ostatniej Ukraińcom wyraźnie brakowało samolotów.
Sojusznicy z NATO zobowiązali się zapewnić Ukrainie pomoc wojskową o wartości 40 miliardów euro w ciągu przyszłego roku. Brytyjski premier Keir Starmer obiecał przeznaczyć 3 miliardy funtów i potwierdził, że Ukraina może użyć rakiet Storm Shadow do uderzenia na terytorium Rosji.
Czytaj też:
Duda: W tym celu NATO szykuje się do wojnyCzytaj też:
"Każdy popełnia błędy". Zachodni politycy bronią Bidena