DoRzeczy.pl: Wielu ekspertów i polityków wieszczy poważny kryzys gospodarczy w Europie oraz na świecie. Czy grozi nam taki problem?
Marek Zuber: Absolutnie nie wydaje mi się, żebyśmy szli w kierunku wielkiego kryzysu. Od paru lat z wielu źródeł na świecie słyszymy o zbliżającej się katastrofie Stanów Zjednoczonych, wciąż najpotężniejszej gospodarce świata, najbardziej innowacyjnej. Mówi się o katastrofie USA z uwagi na potężny dług, który faktycznie jest najwyższy w historii USA i obecnie przekracza poziom, który mieliśmy w 1946 roku po II wojnie światowej. Jednak wówczas Amerykanie pokazali, że można ten dług o połowę zmniejszyć w ciągu dekady. Podobnie działały Niemcy, schodząc szybko z wysokiego poziomu zadłużenia w stosunku do PKB. Potencjał spłaty długu USA, jak i Unii Europejskiej jest bardzo duży. Tutaj nie ma zagrożenia. Nie ma braku zaufania inwestorów do tych najważniejszych gospodarek. Oczywiście potrafię sobie wyobrazić działania, które mogą doprowadzić do problemu. Pięknym tego przykładem jest październik 2022 roku, kiedy mieliśmy najwyższą od dwudziestu lat rentowność polskich obligacji, które były na poziomie 9 proc. Wynikało to z wielu czynników, w tym zapowiedzi nowych wydatków. To wówczas premier Morawiecki zaczął mówić o oszczędnościach, które trzeba będzie w Polsce robić. Jednak taką bezpośrednią przyczyną tych problemów na polskim rynku obligacji były problemy Wielkiej Brytanii, gdzie doszło do załamania na rynku obligacji. Natomiast na dziś nie widać realnych przesłanek, które mówią, że USA czy Unia Europejska upadną z powodów ekonomicznych.
A co z Europą? Jakie nas czekają wyzwania?
Europa ma przed sobą wielkie wyzwania. Dla mnie największym jest unowocześnienie europejskiej gospodarki. Mam tutaj na myśli również te, jakby nam się mogło wydawać najnowocześniejsze europejskie gospodarki, jak kraje Beneluksu, Szwecja, Norwegia czy Niemcy i Francja. Cały czas w sferze nowoczesnej technologii nie mówiąc o AI, uciekają nam Stany Zjednoczone czy Chiny, na czele z produkcją półprzewodników, co jest wielkim wyzwaniem. Przywódcy UE mają tego świadomość. Przewodnicząca KE Ursula von der Leyen przez ostatnich kilka lat wiele razy mówiła o kwestiach związanych z półprzewodnikami. Konkretne działania w tym kierunku są prowadzone, dlatego powtórzę, że mówienie o tym, że czeka nas katastrofa, jest totalnym czarnowidztwem.
Jak pan ocenia ewentualne zagrożenie w kwestii podwyżki cen benzyny o 40 groszy na litrze z uwagi na ETS II, cen prądu czy gazu? Czy tu grozi nam wzrost inflacji?
Wszystko się okaże. W przypadku cen benzyny uważam, że 40 groszy to jest zawyżona wielkość. Natomiast pamiętajmy też o tym, że cena paliwa to jest coś, czym politycy mogą żonglować, ponieważ tu mamy kwestię ceny ropy, kursu dolara, oraz marżę, a to, że ceną można żonglować widzieliśmy już z uwagi na kwestie polityczne. To, na co bardzo mocno należy zwrócić uwagę i może stanowić problem, to kwestia cen prądu. To jest wielkie wyzwanie, ponieważ w praktyce mamy dziś najdroższy prąd w Europie. Alternatywą są odnawialne źródła energii, czyli prąd z wiatraków, choć tu występuje wiele obaw przedsiębiorców. Jednak należy takie rozwiązania rozważać. Jeżeli tego nie rozważamy, to mamy najwyższe ceny w Europie, a to oznacza problemy z konkurencyjnością polskiej gospodarki. Dochodzą do tego rosnące koszty pracy. Polski Ład, który okazał się fatalnym rozwiązaniem i skomplikował prowadzenie działalności w Polsce. Wielkim wyzwaniem dzisiaj dla polskiego rządu jest to, co zrobić, żeby zmniejszyć cenę prądu? Już nie mówię o tym, jak zahamować dalszy wzrost. Należy obiektywnie powiedzieć, że dzisiejsza cena prądu wynika z zaniedbań dotyczących ostatnich piętnastu lat. Poprzednia koalicja też nie podejmowała ważnych decyzji w tym obszarze, mając choćby problem z lobby węglowym. Widać to choćby w kontekście decyzji dotyczącej budowy elektrowni atomowej. Przez to jesteśmy dziś w tym miejscu.
Atom pomógłby?
Tak, jednak tu trzeba szybkich i konkretnych działań, które są możliwe jeśli się tylko chce. Ja zawsze wracam do 1973 roku i kryzysu naftowego. Francja, która nie jest bogata w surowce energetyczne, w ciągu dosłownie kilku miesięcy podjęła decyzję o stworzeniu programu nuklearnego i jedenaście miesięcy po rozpoczęciu kryzysu naftowego Paryż, który nie miał wcześniej zaawansowanego programu nuklearnego, wbił łopatę pod pierwsze trzy reaktory. Dosłownie zajęło im to jedenaście miesięcy. U nas już kilkanaście lat trwa debata o atomie Innym przykładem jak pokonywać ograniczenia jest Rheinmetall, gdzie litewski rząd przyznał specjalny status powstającej fabryce amunicji artyleryjskiej. Koncern mógł ruszyć z budową bez stosownego pozwolenia, pod warunkiem, że do ukończenia budowy takie pozwolenie zostanie uzyskane. Jak widać, jak się chce to można.
Czytaj też:
"Kłamliwe informacje". Suwerenna Polska reaguje na doniesienia mediówCzytaj też:
Coraz więcej firm opuszcza Niemcy. Przedsiębiorcy skierują się do Polski?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.