"Przypominam, nie jestem oskarżonym, nie jestem nawet świadkiem, nie znam (prokuratura zresztą też) domniemanego sprawcy mowy nienawiści. Tylko na podstawie świstka papieru podpisanego przez prokuratora można teraz wejść do każdego, kto nie będzie tej władzy odpowiadał i straszyć małe dzieci i całą jego rodzinę" – podkreślił działacz narodowy.
Były prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości dodał, że podejmuje kroki prawne dotyczące zażalenia. Zaznaczył, że jego zdaniem działanie prokuratury było bezprawne i "ma znamiona przestępstwa". "Nie zastraszycie mnie!" – zapewnił Bąkiewicz.
Bosak: To kuriozalna sytuacja
Do sprawy odniósł się na platformie X wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak. "Sprawa przeszukań zarządzonych przez Prokuraturę nadzorowaną przez Adama Bodnara w lokalach związanych z Marszem Niepodległości jest jednocześnie kuriozalna, skandaliczna i nieprzypadkowa. Wedle mojej wiedzy chodzi o to, że podczas liczącego prawie milion ludzi marszu na 100-lecie niepodległości ktoś poczuł się postraszony i po marszu oskarżył o to organizatorów. Prokuratura szuka więc 6 lat później człowieka, który był sprawcą groźby, nie znając ani jego tożsamości, ani nie mając jego zdjęć ani nawet rysopisu" – napisał poseł Konfederacji.
W środę rano policja zjawiła się w domu Roberta Bąkiewicza, który stowarzyszeniem kierował do 2023 r. – Tu chodzi o to, aby dostać się do moich dokumentów, laptopów, telefonu. Więcej nie mogę teraz powiedzieć, tylko tyle, że jest to bandyterka. Policja zachowuje się jednak kulturalnie, nikt tutaj nie wyważał drzwi. Czekam obecnie na pełnomocników – komentował działacz. Zapytany o to, czy w jego ocenie jest to zemsta polityczna, Bąkiewicz wskazał: "Tak, jest to zemsta polityczna. To nie ma związku z żadnym postępowaniem prawnym".
Mateusz Marzoch, asystent posła Krzysztofa Bosaka (oraz szef Straży Marszu Niepodległości), również poinformował o wkroczeniu policji. "Dziś o 6:00 rano Policja na polecenie prokuratury zapukała do mojego mieszkania z nakazem przeszukania. Sprawa dotyczy Marszu Niepodległości 2018. Będę informował o rozwoju sprawy" – napisał w serwisie X.
Mec. Bartosz Lewandowski zwraca uwagę, że doszło do skandalu, na który zgodę wyraziła warszawska prokuratura.
Marsz Niepodległości w 2018 r., czyli w stulecie odzyskania niepodległości przez nasz kraj, był rekordowym pod względem frekwencji. Według szacunków policji udział w nim wzięło 250 tysięcy ludzi. Nie doszło do poważniejszych incydentów (oprócz palenia rac czy niszczenia flagi symbolizującej UE).
Czytaj też:
Kaczyński pojawi się na Marszu Niepodległości. Padła jasna deklaracjaCzytaj też:
Polska w szoku po akcji służb. "Wstydu nie macie", "wygłodniałe świnie", "ruski mir"