Jak się okazuje, Komisja Europejska już 10 września ostrzegała państwa naszego regionu o możliwości wystąpienia powodzi. Alarm został przekazany za pośrednictwem europejskiego systemu ostrzegania przed powodzią działającego w ramach systemu satelitarnego Copernicus. Lenarczicz dodał, że jak dotąd jedynie Czechy skorzystały z unijnego mechanizmu ochrony ludności.
Europoseł Patryk Jaki poinformował, że wystąpi o dodatkowe informacje w ten sprawie.
"Dziś razem z Jackiem Ozdobą ręce Ursuli von der Leyen złożymy interpelację o całą korespondencję w tej sprawie. Jak otrzymamy dokumenty poinformujmy opinię publiczną, kto mówi prawdę. Wielce prawdopodobne, że KE przekazała Tuskowi informacje o zagrożeniach a on je zlekceważył słynnym »prognozy nie są alarmujące« – ponieważ premierzy Czech i Węgier, którzy korzystali z tego samego źródła przekazywali ludziom inne informacje i byli lepiej przygotowani" – napisał polityk.
Powódź w Polsce
Południe i zachód Polski cały czas walczy z wielką wodą. W wielu miejscach sytuacja jest poważniejsza niż podczas powodzi tysiąclecia w 1997 r. Na obszarze części województwa dolnośląskiego, opolskiego oraz śląskiego rząd wprowadził stan klęski żywiołowej, który będzie obowiązywał przez 30 dni.
Tymczasem jeszcze w piątek 13 stycznia premier Donald Tusk uspokajał, że "nie ma powodu do paniki", ponieważ prognozy "nie są przesadnie alarmujące".
– Wiadomo, że nie można lekceważyć tej sytuacji, ale chcę powiedzieć, że dzisiaj nie ma powodu, aby przewidywać zdarzenia w jakiejś skali, która by powodowała zagrożenie na terenie całego kraju. Jeśli można się czegoś spodziewać, na to chcemy być przygotowani, to oczywiście lokalnych podtopień czy tzw. powodzi błyskawicznych – wskazał Tusk.
Czytaj też:
Spłaty kredytów, wielomiliardowa pomoc na odbudowę. Znamy pierwsze szczegóły rządowego planuCzytaj też:
Morawiecki o propozycji rządu dla powodzian: To skandal!