Podczas sobotniego posiedzenia sztabu kryzysowego w Głogowie premier Donald Tusk poruszył kwestię obecności bobrów na wałach przeciwpowodziowych. Szef rządu stwierdził, że "czasami trzeba wybierać między miłością do zwierząt a bezpieczeństwem miast".
– Wasze sugestie nie są pierwsze, że trzeba szybkich zmian, jeśli chodzi o obecność bobrów na wałach. Myśmy w 2010 r. podejmowali decyzje, ekolodzy byli wnerwieni, ale są priorytety. Czasami trzeba wybierać między miłością do zwierząt a bezpieczeństwem miast, wsi i stabilnością wałów – mówił Tusk. – Wały są dzisiaj absolutnym priorytetem – podkreślił.
"Wrócił nawet do atakowania biednych bobrów"
"Tusk tak bardzo jest przywiązany do swoich starych, zgranych chwytów, że wrócił nawet do atakowania biednych bobrów. Wygaduje o bobrach dokładnie to samo, co podczas powodzi w 2010 r. Według Tuska, wszyscy wokół muszą ponosić odpowiedzialność, tylko nie on" – skomentowała we wtorek na platformie X była premier, a obecnie europoseł PiS Beata Szydło.
Wina "pisowskich bobrów"
Publicysta "Do Rzeczy" Piotr Gociek zwrócił uwagę, że postawę Donalda Tuska opisał w 2010 r. na łamach "Rzeczpospolitej". We wpisie na Facebooku Gociek przypomniał ów tekst, w którym w ironiczny sposób opisał podejście premiera do "pisowskich bobrów".
"Z coraz szerszych kręgów płyną informacje, że udało się wreszcie ustalić winnych powodzi – to bobry. Stworzenia na pozór milutkie, puchate i sympatyczne, a tak naprawdę dwulicowe, podstępne, wrogie, podkopujące, podgryzające i w ogóle knujące. Wskazanie ich palcem to bez wątpienia krok w dobrym kierunku, ale należy postawić też kropkę nad »i«. Bobry, które ściągnęły na Polskę wielką powódź, nie mogą być zwykłymi bobrami, bo te są raczej dobrotliwe. Wniosek z tego prosty, że wały przeciwpowodziowe zeżarły bobry pisowskie" – czytamy. Tekst pochodzi z maja 2010 r.
Czytaj też:
Niemcy i Turcy pomogą powodzianom. Tusk: Dobro wracaCzytaj też:
Specjalne kroki po powodzi. Hołownia chce powołać komisję