Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski odniósł się na antenie TVN24 do rozmów przywódców czterech państw w stolicy Niemiec. W spotkaniu uczestniczyli: prezydent USA Joe Biden, prezydent Francji Emmanuel Macron, kanclerz Niemiec Olaf Scholz i premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer. Tematem rozmów była możliwość zakończenia wojny na Ukrainie, a także sytuacja na Bliskim Wschodzie.
– Tam nie zapadły żadne decyzje. Opublikowano komunikat. Z tego, co słyszę, i tak Bliski Wschód zdominował decyzje – mówił szef MSZ. – Proszę pamiętać, że to było spotkanie zorganizowane na chybcika w zastępstwie tego spotkania, na którym miał być prezydent Andrzej Duda w Ramstein – dodał. Sikorski stwierdził, że nie przykładałby do spotkania w Berlinie "aż tak dużej wagi".
Radosław Sikorski stwierdził jednocześnie, że "ważniejsza była Rada Europejska, na której cała Europa poparła strategię migracyjną". – To było znacznie ważniejsze spotkanie niż to de facto pożegnanie Joe Bidena z tymi krajami, które tam (w Berlinie – przyp. red.) były – powiedział minister spraw zagranicznych.
Sikorski przyznaje: Lepiej być zaproszonym
Szef MSZ przyznał jednak, że "lepiej by było, gdyby Polska była zaproszona". Sikorski wskazał, że skład uczestników spotkania stał się przyczyną krytyki kanclerza Niemiec Olafa Scholza przez polityczną konkurencję.
– Mam nadzieję, że to da do myślenia naszym sąsiadom, bo przypomnę, że wtedy, gdy Polska jest obecna, to decyzje są lepsze – stwierdził Radosław Sikorski.
Z kolei były szef MSZ Witold Waszczykowski uznał brak przedstawiciela Polski podczas rozmów w Berlinie za porażkę premiera.
"To podwójne upokorzenie Donalda Tuska przez partnerów z Trójkąta Weimarskiego oraz przez hołubionego Bidena. I to 70 km od polskiej granicy" – napisał na portalu X były minister spraw zagranicznych.
twitterCzytaj też:
Trump groził Putinowi? "Wasz cholerny Waszyngton też zostanie trafiony"Czytaj też:
Rosja: Przyjęcie Ukrainy do NATO uniemożliwi polityczne i dyplomatyczne rozwiązanie konfliktu