Przez kilka miesięcy budowali prawdziwą atmosferę grozy, tym zabawniej, że teraz muszą dokonywać zwrotu i zjadać własny język. No bo przecież, jeśli brać na poważnie ich oświadczenia, analizy i prognozy, w tej chwili na czele największego zachodniego imperium stanął „faszysta do szpiku kości”, „najbardziej niebezpieczny człowiek w Ameryce”, „fan metod Adolfa Hitlera”, ktoś, kto posługuje się retoryką Mussoliniego, Hitlera i Stalina, chce wyprowadzić wojsko na ulice i aresztować swoich przeciwników. Wszyscy ci znawcy od siedmiu boleści nie potrafili wzbudzić na tyle dużego strachu w wyborcach, żeby uniemożliwić Trumpowi powrót po czteroletniej przerwie do władzy. Pozostało im teraz to, co potrafią najlepiej, a więc oburzanie się, wykonywanie dramatycznych gestów, jednym słowem: wielkie wycie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.