Najpierw Radosław Sikorski z właściwą sobie galanterią powiedział w telewizji, że Amerykanie nie rozumieją, „na czym polega UE”. Powiedział to oczywiście w kontekście spodziewanego przyjazdu ambasadora, komentując jego wypowiedzi sprzed nominacji. Następnie ambasador Rose opublikował na swoim koncie X długi wpis zaczynający się od pełnego rewerencji stwierdzenia, że Sikorski jest człowiekiem tak wybitnym, że kiedy mówi, to ludzie go słuchają. Każdy, kto choć przez chwilę miał okazję zetknąć się z ego Radosława Sikorskiego, mógł sobie natychmiast zdać sprawę z tego, ile gryzącej ironii znajdowało się w tej frazie.
Dalej Rose z pokorą, która także miała raczej za zadanie uwypuklić nieumiejętność porozumiewania się językiem dyplomacji przez swojego adwersarza, stwierdzał, że wygląda na to, iż on jako Amerykanin jest jednym z tych, którzy nie rozumieją Unii, a skoro tak, to będzie się musiał wiele nauczyć. Ironia została wprowadzona na wyższy poziom, ale forma wpisu była nienaganna.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.