– Budżet państwa powinien mieć większe środki finansowe, które później będzie można przeznaczyć na cyfryzację, wsparcie startupów. Podatek cyfrowy wydaje się najlepszym środkiem do osiągnięcia tego celu – tłumaczył kilkanaście dni temu wicepremier Krzysztof Gawkowski (Lewica) w rozmowie z portalem WNP. Danina miałaby być wymierzona w firmy z "wielkiej piątki" określanej jako GAFAM: Google, Apple, Facebook (dziś Meta), Amazon i Microsoft.
Jak podał serwis WNP, Gawkowski chce, by „koncepcja wykuła się w konsultacjach z rynkiem”. – Chcę posłuchać strony społecznej i biznesu. Powołamy w tym celu grupę roboczą – zapewniał wicepremier. W ministerstwie cyfryzacji odbyło się już nawet pierwsze spotkanie z rynkiem. Wzięli w nim udział m.in. przedstawiciele Fundacji Instrat i fundacji Panoptykon, Związku Cyfrowa Polska i Konfederacji Lewiatan.
Wicepremier i lobbyści
O konsensus może być jednak bardzo trudno, bo do Związku Cyfrowa Polska należą cztery z pięciu big techów,: Amazon, Apple, Google i Meta. Co oczywiste, trudno oczekiwać, by zgodziły się one na obłożenie ich nowym podatek.
Na czele Związku Cyfrowa Polska stoi zaś Michał Kanownik, o którym zrobiło się głośno w październiku zeszłego roku. „Rzeczpospolita” ujawniła wówczas, że wprowadził on do jednej z ustaw prowadzonych przez resort Gawkowskiego poprawkę, na której dwie firmy zrzeszone w jego organizacji – Ericsson i Nokia – mają zarobić miliardy. Jak podała gazeta, Kanownik to wieloletni znajomy wicepremiera, były działacz SLD a obecnie lobbysta.
Jest on również członkiem ciała doradczego działającego przy ministrze – Rady ds. Cyfryzacji, o której ostatnio także sporo się pisze. Jak kilka tygodni temu podała TV Republika, Gawkowski powołał na szefową Rady Agnieszkę Jankowską, która … jest lobbystką. Na co dzień pracuje ona jako szefowa public affairs w niemieckim koncernie T-Mobile. Z tych oskarżeń wicepremier tłumaczył się w Polsat News. – Opowieści o jakimś lobbingu są daleko posunięte. Jak już 15 lat pracuje na tym rynku, to byłem określany jako lobbysta amerykański, chiński, francuskim, brytyjski, a teraz niemiecki. To znaczy, że nie jestem żadnym lobbystą – dodał.
"W Polsce pisze się prawo po polsku"
Jak w takim razie będzie wyglądać podatek cyfrowy? Być może w ogóle go nie będzie, bo od pomysłu błyskawicznie odcięło się Ministerstwo Finansów. Koncepcję – co oczywiste – skrytykował też przyszły ambasador USA w Warszawie Tom Rose, który napisał w portalu X: “Niezbyt mądre! Autodestrukcyjny podatek, który tylko zaszkodzi Polsce i jej stosunkom z USA. Prezydent Trump odwzajemni się tak, jak powinien. Unieważnić podatek, aby uniknąć konsekwencji!”.
Od zapowiedzi zdystansował się jednak także premier Donald Tusk. Pytany przez dziennikarzy o pomysł podatku powiedział, że rząd nie pracuje nad takim rozwiązaniem. Enigmatycznie stwierdził też: – Może nałożymy, a może nie nałożymy.
Mimo tych reakcji Gawkowski się nie zniechęca. Parę dni temu w rozmowie z RMF FM podtrzymał swoją deklarację. – Nie cofnę się przed żadnymi groźbami amerykańskiego dyplomaty. W Polsce pisze się prawo polskim językiem – zaznaczył wicepremier. I dodał: -W związku z tym, że nie toczą się prace w Ministerstwie Finansów, no to zaczęły się toczyć w Ministerstwie Cyfryzacji. Jestem zainspirowany tym, co mówi pan minister Domański, to zresztą mój dobry kolega. Mówi, że trzeba więcej przychodów do budżetu państwa, więc mówię, że jest dobry przykład w Europie (...). Myślę, że w tym roku przedstawimy założenia – powiedział minister.
Czytaj też:
Konflikt interesów? Gawkowski zaprzeczaCzytaj też:
Tusk: Przygotujemy projekt podatku cyfrowego, ale nie ma decyzji, czy go wdrożymy