Jarosław Molenda nie wpada w pułapkę, w którą wpadł autor recenzji z 2007 r. utrzymujący, że dla Polaków lat 60. i 70. XX w. książka Przymanowskiego była „tym, czym była Sienkiewiczowska »Trylogia« dla ich pradziadów”. Otóż nie, nie była. Serial był niesłychanie popularny, bo krzepił serca: Polak potrafi. Ale kto nie był dzieciakiem, wiedział doskonale, że „Pancerni” byli antytezą Sienkiewicza, bo zamiast wychwalać tych, którzy obcej sile się przeciwstawili, to sławił tych, którzy szli z nowym okupantem gromić starego okupanta. To polska tragedia, ten wybór między dżumą a cholerą, ale Przymanowski ani na chwilę nie patrzy na to w ten sposób. Serce i duszę ma po stronie towarzyszy sowieckich.
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.