DoRzeczy.pl: W środę wieczorem od dziennikarzy dowiedział się pan o tym, że odebrano Panu dostęp do informacji niejawnych. Czy ma pan już formalną decyzję w tej sprawie?
Tomasz Szatkowski: Nie, nie mam. Jednak poprzednio we wszystkich podobnych sytuacjach dostawałem takie wiadomości od tych samych dziennikarzy. Taka informacja jest do nich rutynowo wypuszczana z sektora służb i są to działania bezprawne.
Dlaczego odebrano Panu dostęp do tych informacji?
Jestem przekonany, że to są działania osłonowe wobec wcześniejszych wypowiedzi Donalda Tuska i tych pomówień, które skierował niemal rok temu z sejmowej mównicy. Te z kolei miały uzasadniać bezprecedensowy i bezprawny nakaz zjazdu z placówki i zablokowanie bardzo konkretnych szans na objęcie stanowiska jednego z zastępców sekretarza generalnego NATO. Żeby uwiarygodnić działania Donalda Tuska, zawieszono mi poświadczenie bezpieczeństwa. W ramach tzw. postępowania kontrolnego można tak uczynić na pół roku. W wyjątkowych wypadkach taką kontrolę można przedłużyć do roku. W mojej sprawie przez pierwsze pół roku w ogóle nic się nie działo. Nikt z ABW nawet nie pofatygował się, aby poprosić mnie o dokumenty, które okazywałem w mediach, a które były kluczowe dla tej sprawy. Wyglądało na to, że każdy miał świadomość, iż cała sytuacja jest bezprawna. Nikt nie chciał się jednak do tego przyznać. Nikt nie chciał też na siebie brać decyzji o odebraniu mi dostęp do informacji niejawnych. Przez rok spychano więc tę sprawę. Gdy zdarzyło mi się mieć sporadyczną okazję, by rozmawiać na ten temat z politykami obecnej koalicji rządzącej, nikt nie krył, że to są działania polityczne. W prywatnych rozmowach przekazywano wręcz zażenowanie całą tą sytuacją. Politycy mówili, że to reakcja na to, że prezydent Andrzej Duda wziął mnie w obronę i dlatego oni musieli tak zareagować. Cala sprawa przypomina modus operandi zastosowany wobec obecnego prezydenta elekta, doktora Karola Nawrockiego, pomiędzy pierwszą a drugą turą wyborów prezydenckich.
Do kiedy przysługiwał panu dostęp do informacji niejawnych?
To zależy od rodzaju klauzuli. Najkrócej obowiązuje klauzula ściśle tajne, jeśli jest przyznana, to jest to pięć lat okresu karencji, czyli w moim przypadku to by się kończyło jesienią 2027 roku. Siedem lat przysługuje na informacje tajne, a 10 lat to są informacje poufne i zastrzeżone. Miałbym więc taki dostęp ważny do 2032 roku. Logika przy tego rodzaju postępowaniu jest inna niż w procesie karnym, bo w procesie karnym trzeba komuś udowodnić jakąś winę, a w tym postępowaniu trzeba tylko wykazać, że jest jakaś uzasadniona wątpliwość. Polskie prawo mówi jasno, że żeby komuś w ogóle zawiesić dostępem do informacji niejawnych, czy go odebrać w wyniku postępowania kontrolnego, to musi być jakaś nowa informacja, która wzbudza tę uzasadnioną wątpliwość.
Rozumiem, że nic takiego się w pana przypadku nie pojawiło?
Wiedza o tym była powszechna, dlatego wszczęto postępowanie kontrolne i nic nie robiono. Dopiero po jakimś pół roku powiedziałem jednemu z ważnych polityków obecnego rządu, którego przypadkiem spotkałem w samolocie, że jest to postępowanie bezprawne i zapytałem, dlaczego wszczyna się postępowanie wobec mnie i nawet nie prowadzi się żadnych działań, mających cokolwiek wyjaśnić, takich jak wysłuchanie. Miałem i mam w ręku dokumenty, które świadczą jednoznacznie o tym, że to postępowanie w ogóle nigdy nie powinno mieć miejsca. Oczywiście, ja sam musiałem wysłać to do ABW, bo służba nigdy się do mnie o to nie zwróciła. Przeprowadzono jakieś wysłuchanie, które tylko wykazało, że nie było żadnych nowych informacji, a tylko próbuje się reinterpretować jakieś stare, które były badane już przez służby i to dwie służby. To w sposób oczywisty niezgodne z polskim prawem.
Fakt, że nie będzie mieć pan dostępu do takich informacji, to duże utrudnienie dla pana pracy?
Oczywiście. To rzucanie cienia na moją osobę, ale to jest także utrudnienie mojej pracy, bo przecież na przykład nowy nowy szef BBN mógłby chcieć skorzystać z moich kompetencji. Mam wrażenie, że nowy kontekst polityczny ma grać swoją rolę.
Wspomniał pan wcześniej o przemówieniu Donalda Tuska z sejmowej mównicy z listopada 2024 roku, w którym to szef rządu ostro pana zaatakował. Podął pan jakieś kroki w tej sprawie?
Tak, najpierw skierowałem wezwanie do przeprosin.
Doczekał się pan ich?
Nie zrobiono tego. Mam wrażenie, że zakiwano się w mojej sprawie, próbując ją odpychać jak najdalej, dlatego w ostatnim czasie skierowałem pozew wobec Donalda Tuska pozew cywilny.
Zapytam pana wprost – jakie zastrzeżenia tak naprawdę ma do pana premier Donald Tusk? Teraz mamy odebranie dostępu do informacji niejawnych, a najpierw przecież zablokował pana wybór na wiceszefa NATO. Byłby pan pierwszym Polakiem na tak wysokim stanowisku w Sojuszu Północnoatlantyckim.
Nie znamy się z Donaldem Tuskiem osobiście. Mam jednak wrażenie, że ma on w ogóle jakiś uraz, powiem patetycznie, wobec polskich patriotów. Starałem się służyć naszemu państwu maksymalnie profesjonalnie i to niezależnie od zmiany władzy. Mam wrażenie, że dla Donalda Tuska nie ma miejsca na takie postawy. W mojej ocenie jest on politykiem, który nie wykazuje choćby pewnego minimalnego szacunku dla działań propaństwowych. Obserwowałem taką sytuację, że gdy w zeszłym roku miał swoje wyjazdy zagraniczne, to zawsze eliminowano ze składu spotkań osoby, które były ambasadorami na miejscu, a były mianowane przez poprzedni rząd i to niezależnie, jak dobrze wykonywali oni swoją pracę. W świecie dyplomacji to jest niespotykane działanie. Nawet niektórzy jego ministrowie potrafili się zachować w sposób profesjonalny w tej kwestii, bo są granice sporu politycznego, ale nie sam Donald Tusk. Odebrałem to jako brak szacunku do osób, które po prostu działają propaństwowo, a także rugowanie działań propaństwowych ponad podziałami. Nieprzypadkowo ta niekonstytucyjna czystka ambasadorska miała miejsce po wymuszonej przez stronę amerykańską wspólnej z prezydentem wizycie w USA. Donald Tusk stwierdził najwyraźniej, że musi wysłać sygnał do swojej bazy politycznej, że nie ma żadnych porozumień z drugą stroną. To bardzo dzielące, niszczące państwo podejście. Poza tym, jak już wspomniałem, w obronę wziął mnie prezydent Andrzej Duda, co w percepcji drugiej strony stanowiło uzasadnienie do dalszych agresywnych działań. To antypaństwowa logika oparta na sianiu konfliktów i żywieniu się nimi.
Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.
Zapraszamy do wypróbowania w promocji.
