Kryzys demograficzny. Wróblewski: To największe zaniedbanie polskiej polityki

Kryzys demograficzny. Wróblewski: To największe zaniedbanie polskiej polityki

Dodano: 
Bartłomiej Wróblewski, poseł PiS
Bartłomiej Wróblewski, poseł PiS Źródło: PAP / Leszek Szymański
Kwestie ludnościowe są największym zaniedbaniem polskiej polityki po 1989 roku. Obciąża to wszystkie kolejne rządy, chociaż nie wszystkich w równym stopniu – mówi DoRzeczy.pl poseł PiS Bartłomiej Wróblewski.

DoRzeczy.pl: Podczas kongresu PiS w Przysusze podjęto m.in. dwie uchwały programowe. Czego one dotyczą?

Bartłomiej Wróblewski: Pierwsza, obrony godności człowieka i jego prawa do życia, praw rodziny i rodziców, a także wolności sumienia i religii, w związku z masowymi naruszeniami tych konstytucyjnych wartości przez obecną koalicję rządową. Natomiast druga uchwała dotyczy najważniejszej dziś sprawy dla Polski, czyli kwestii ludnościowych: demografii, repatriacji, a także zagrożeń związanych z migracją.

Czy te wartości są zagrożone obecnie przy rządzie premiera Donalda Tuska?

Rząd Donalda Tuska brutalnie i bez żadnego skrępowania narusza polską Konstytucję, uderza w najbardziej podstawowe, naturalne prawa i wolności człowieka. Jeśli chodzi o prawo do życia, to niekonstytucyjnymi, pozaustawowymi aktami, jakimi są ministerialne wytyczne, wydawane przez byłą minister zdrowia Izabelę Leszczyny i byłego ministra sprawiedliwości Adama Bodnara, usiłuje właściwie wprowadzić aborcję na życzenie. Z kolei działania minister edukacji Barbary Nowackiej naruszają prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie z przekonaniami, a także wolność religijną, nie mówiąc już o lekceważeniu konkordatu, umów ze związkami wyznaniowymi i prawa oświatowego. Natomiast prawa małżeństwa i rodziny wzięła na celownik także była już minister ds. równości Katarzyna Kotula. Nie ma żadnych wątpliwości, że realizacja skrajnie lewicowej agendy była i jest jednym z priorytetów tego rządu.

Minister zdrowia Izabela Leszczyna i minister zdrowia Adam Bodnar zostali zdymisjonowani przy okazji rekonstrukcji rządu. Uważa pan, że ich następcy będą kontynuować tę ścieżkę, a może wręcz ją zaostrzą?

Dobrze, że część wymienionych już odeszła. Nie oznacza to jednak niestety automatycznie odejścia od ideologicznego programu lewicy. Nie znamy profilu światopoglądowego nowych ministrów, w tym ich przekonania o konieczności czy braku konieczności przestrzegania prawa. Samo w sobie jest to dramatyczne. Jeśli chodzi o koalicję, to kurs lewicowo-liberalny będzie zapewne utrzymany.

Wspomniał pan też o tym, że jedna z uchwał dotyczy demografii. W Polsce rodzi się bardzo mało dzieci, w zasadzie coraz mniej. Jaka jest recepta na to, aby tę tendencję odwrócić?

Nie ma jednej recepty. W uchwale zawieramy diagnozy i wyrażamy przekonanie, że trzeba zrobić wszystko, aby poprawić sytuację demograficzną oraz żeby zintensyfikować działania repatriacyjne. Kwestie ludnościowe są największym zaniedbaniem polskiej polityki po 1989 roku. Obciąża to wszystkie kolejne rządy, chociaż nie wszystkich w równym stopniu. Nasze działania po 2015 roku, zmiana polityki społecznej, miały także wymiar prodemograficzny. "500 plus" w pierwszych latach przyczyniło się do wzrostu liczby urodzeń. Jednak po pewnym czasie ten efekt się wyczerpał. To wskazuje, że trzeba elastyczności i różnych działań: socjalnych, na przykład w kwestii mieszkań czy dostępności przedszkoli, ale także w obszarze kulturowym. Być może to ostatnie jest nawet ważniejsze. Jedno nie budzi wątpliwości. W niektórych państwach jak Francja, Węgry czy Czechy udało się złagodzić kryzys demograficzny. Powstały tam wyspecjalizowane instytucje, które zajęły się tą problematyką. Tam gdzie odpuszczono jak w Niemczech czy Włoszech sytuacja się tylko pogarsza. Z tego powinniśmy wyciągnąć wnioski w Polsce. Drugą kwestią ludnościową, specyficzną dla Polski, choć nie tylko, jest nierozwiązana od ponad trzech dekad kwestia repatriacji. Naszego wielkiego zobowiązania wobec Polaków na Wschodzie, ale dziś rozumiana także jako stworzenia zachęt do powrotu do kraju rodaków rozsianych po świecie, a więc także na zachodzie Europy i w obu Amerykach. W obecnej sytuacji demograficznej to nie tylko zobowiązanie moralne, ale jak się wydaje konieczność.

Czy podjęcie tych uchwał przez PiS oznacza, że sprawy, których dotyczą, będą na szczególnej agendzie po powrocie do władzy?

Taka była nasza i moja intencja. To potwierdzenie przywiązania do wartości najbardziej podstawowych w naszej kulturze i cywilizacji, wartości na których Prawo i Sprawiedliwość od powstania budowało. To także danie ważnego argumentu wyborcom konserwatywnym i chrześcijańskim, którzy często mieli wątpliwości co do technokratycznego sposobu działania naszego rządu, w szczególności po 2019 roku. Że dziś Prawo i Sprawiedliwość wraca do korzeni, że jest wola obrony i realizacji tych wartości. Nie chodzi bowiem tylko o pasywną obronę, ale i ich afirmację i realizację. Żeby na przykład w sprawie wychowania i kształcenia dzieci dać więcej odpowiedzialności i praw rodzicom. Żeby matki i rodziny gdzie są chore i niepełnosprawne dzieci, otrzymywały większe wsparcie. Prawo i Sprawiedliwość na płaszczyźnie ideowej opowiedziało się mocno za tradycyjnymi, konserwatywnymi, chrześcijańskimi wartościami. Teraz oczywiście muszą za tym iść konkrety, musi nastąpić rozwinięcie w powstającym programie. A dalej, że pójdą za tym decyzje personalne, bo ktoś ten program musi z przekonaniem realizować. Zależy nam na tym, żeby Prawo i Sprawiedliwość pozostało główną partią polskiej prawicy i aby wróciło poparcie 40-procentowe, a żeby to zrobić należy wzmocnić wiarygodność w prawicowym elektoracie. Pierwszy krok został uczyniony.

Czytaj też:
Kongres PiS wybrał prezesa. Kaczyński po raz siódmy
Czytaj też:
To zaważyło o porażce PiS. Kaczyński podał dwa przykłady


Inwestuj w wolność słowa.
Akcje Do Rzeczy + roczna subskrypcja gratis.
Szczegóły: platforma.dminc.pl


Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także