Tak mówią politycy, zwłaszcza na lewicy, oraz kapitanowie przemytniczej flotylli na Morzu Śródziemnym. Nie ma przy tym znaczenia, że sami Niemcy mają tych osadników dość, zwłaszcza ci, którzy padli ofiarą brutalnej przemocy z ich strony. Tymczasem rząd kanclerza Friedricha Merza ze strachu przed wyborcami stara się nie tyle powstrzymać migracyjny obłęd, ile przerzucać przybyszów za granicę
Wtorek 8 lipca 2025 r. Dworzec kolejowy w Löbau (po górnołużycku: Lubij), niedaleko Zgorzelca, ok. godz. 16. Liczący 26 lat Afgańczyk, na peronie lokalnej kolei dojazdowej, zainteresował się najpierw młodą kobietą, a chwilę później oczekującą na pociąg dziewczyną. Czy nie opowiadano mu przecież, że dziewczyny na Zachodzie są łatwe i chętne? Osadnik z Afganistanu założył ciemne okulary i dla utrudnienia identyfikacji antycovidową maskę. Pociąg do niemieckiego Zgorzelca ruszył. Młoda kobieta, czując na sobie wzrok Afgańczyka, poprosiła o pomoc jednego z pasażerów. Dziewczyna natomiast poszukała wolnego miejsca w wagonie. Afgańczyk z kolei usiadł naprzeciwko, czyniąc pewne propozycje.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
