Chodzi o paskudną reklamę – jak się wydaje na początku – kaszanki, a tak naprawdę – jak się szybko okazuje – tzw. kaszanki, bo "kaszanki" roślinnej, jeśli oczywiście takie obrzydlistwo w ogóle istnieje.
I o ile głównemu bohaterowi tej reklamy (takiemu jednemu lalusiowi gogusiowi) – wskutek szybkiego zorientowania się przez niego, że owa kaszanka, na którą patrzy, nie jest kaszanką, lecz "kaszanką" roślinną – robi się "smacznie na duszy", to dla odmiany mnie – zdeklarowanemu, pełną gębą, mięsożercy – w tej samej chwili robi się odwrotnie, czyli "bardzo niesmacznie". I po prostu chce mi się od oglądania tej paskudnej reklamy… Zresztą sami Państwo wiedzą, co mi się chce od oglądania tej reklamy; w każdym razie na pewno nie chce mi się jeść.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
