Lidia Lemaniak, DoRzeczy.pl: Od niemal tygodnia afera wokół KPO dominuje debatę publiczną. Jak ta sytuacja może przełożyć się na rząd? Innymi słowy – czy bardzo zaszkodzi rządowi?
Marcin Możdżonek: Czy to będą nowe "ośmiorniczki"? Być może. Widać, że znaczna część społeczeństwa nawet na to liczy. To mała rzecz, bo – de facto – z punktu widzenia rządu to nie jest wielka sprawa, ale za to kompletnie ośmiesza rząd i obnaża ich amatorszczyznę. Takie z pozoru małe rzeczy doprowadzają czasami, a nawet często, do upadku rządów w wielu krajach.
Kto powinien ponieść tak naprawdę konsekwencje tę aferę? Czy dymisja minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz zamknęłaby sprawę?
Odpowiedzialność za aferę z KPO ponoszą dwie największe partie, czyli Prawo i Sprawiedliwość i Koalicja Obywatelska. To PiS i KO wręcz bili się o te pieniądze. Mateusz Morawiecki zgodził się na powiązanie ich z praworządnością i tzw. kamienie milowe. Donald Tusk używał KPO jako szantażu politycznego i blokował je w Brukseli. Po tym, jak środki zostały odblokowane, widzimy na co zostały wydane – w dużej mierze pieniądze poszły do swoich, bo dostały je rodziny posłów czy członków partii. I to oni skorzystali na KPO, więc są to pieniądze przepalone. Akurat w przypadku branży HoReCa nie widzę żadnych innowacji czy czegokolwiek innego, co miałoby poprawić życie wszystkich Polaków. KPO w ogóle trzeba było nie brać, nie podpisać żadnych dokumentów, to było nam do niczego niepotrzebne. Jeżeli potrzebujemy pieniędzy na rozwój i na inwestycje, to trzeba było wziąć pożyczkę na normalnych, zdrowych zasadach, a nie wzięliśmy jako KPO, czyli znaczone pieniądze, które trzeba spłacać według konkretnych harmonogramów i wydawać je, na co tylko można, w kompletnym oderwaniu od zarządzania finansami.
Konfederacja od początku sprzeciwiała się KPO. Choć w czasie, gdy sprawa była procedowana w Sejmie, nie był Pan jeszcze związany z tym ugrupowaniem, to patrząc z perspektywy czasu – zgadza się Pan z diagnozą i argumentacją Konfederacji w sprawie KPO?
Oczywiście. To niepotrzebna pożyczka, którą mamy wszyscy spłacać.
Przejdźmy do prezydentury Karola Nawrockiego. Sławomir Mentzen przed drugą turą go nie poparł wprost, ale powiedział, że "nie widzi żadnego powodu, aby głosować na Rafała Trzaskowskiego". Nie da się ukryć, że gdyby nie wyborcy Sławomira Mentzena i Grzegorza Brauna, to prawdopodobnie Karol Nawrocki by prezydentem nie został. Jak Pan ocenia te pierwsze dni prezydentury i działania Karola Nawrockiego?
Karol Nawrocki jako prezydent jeszcze żadnych znaczących decyzji nie podjął, ale pierwsze ruchy, jakie wykonał, oceniam bardzo dobrze. Oceny całej prezydentury będę mógł dokonać dopiero za pięć lat. Jednak już teraz widać Karol Nawrocki jest przygotowany, pewny siebie i wie, po co poszedł do Pałacu Prezydenckiego. Sposób, w jaki komunikuje to, co chce zrobić, jest bardzo klarowny, jasny i czytelny. Miał świetne orędzie po zaprzysiężeniu, moim zdaniem jedno z lepszych. W pół godziny zmieścił wszystko, jak w pigułce wszystko, nie czytał z kartki, nie zająknął się ani razu. Doskonale poprowadził mowy ciała. Punktował, patrzeć na konkretne osoby, co też mogliśmy zaobserwować podczas wygłaszania tego orędzia. Zrobiło na mnie wrażenie. Teraz oczywiście czekamy już na konkretne posunięcia.
Już w pierwszych dniach prezydentury widać spory między rządem a prezydentem. Jeden z nich dotyczy tzw. ustawy wiatrakowej, gdzie rząd zamieścił wrzutkę dotyczącą zamrożenia cen energii.
Niestety, świadczy to wyłącznie o intencjach rządu. Tak nie wolno robić. To nie jest pierwszy, ale mam nadzieję, że ostatni rząd, który tak robi, że pozwala sobie na beznadziejne wrzutki. To nie jest pierwsza tego typu akcja. Pamiętam ze swojego sportowego podwórka, kiedy to były minister sportu i turystyki Sławomir Nitras, zaproponował nowelizację ustawy o sporcie, gdzie na sztandarze wywiesił bardzo słuszne postulaty, czyli m.in. pomoc zawodniczkom w urlopach macierzyńskich i w odchowaniu dzieci, czy pomoc stypendialną. Tylnym wejściem włożył jednak do ustawy niesprawiedliwe i uwłaszczające dla kobiet parytety, które by sparaliżowały pracę polskich związków sportowych, bo w niektórych nie byłoby szans nawet uzbierać kobiet do zarządów, bo nie chodziło tylko o zarządy centralne związków sportowych, ale i też i okręgowe. Piramidalną hipokryzją jest fakt, że w samym resorcie sportu i turystyki nie ma ani jednej kobiety. Takich wrzutek robić po prostu nie można. Tak samo jest z ustawą wiatrakową. Rząd twierdzi, że Karol Nawrocki zawetuje obniżkę cen energii, chociaż jeszcze nic nie zawetował. Jednak, aby mieć tańszy prąd, to musimy w końcu budować elektrownie atomowe.
Takie płyną głosy, że pewnie prezydent zawetuje ustawę wiatrakową. Powinien to zrobić?
Tak. W tym kształcie prezydent Karol Nawrocki powinien zawetować ustawę wiatrakową.
Kolejną odsłoną sporu na linii rząd – prezydent była środowa wideokonferencja na temat Ukrainy, w której uczestniczył Donald Trump. Początkowo miał wziąć w niej udział premier Donald Tusk, ale – na prośbę Amerykanów – uczestniczył w niej prezydent Karol Nawrocki. Jak Pan to interpretuje? Czy mogło mieć to związek z wypowiedziami Donalda Tuska z przeszłości, dotyczącymi Donalda Trumpa?
Pewnie tak, chociaż muszę powiedzieć, że bardzo nie podoba mi się to, że Amerykanie mogą mieć jakiś wpływ na to, co my robimy. To trochę niepokojące. My mamy się sami kłócić między sobą, nie potrzeba nam do tego żadnego innego państwa. Politykę powinniśmy sprawować tak, aby mówić jednym głosem na zewnątrz.
Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.
Zapraszamy do wypróbowania w promocji.
