Łatwiej uratować wieloryba, niż wzniecić na nowo małżeński płomień.
Ivy, mistrzyni patelni, i Theo, ekstrawagancki architekt, byli jak dwie połówki jabłka. Potem jednak proza życia tudzież nieoczekiwana zamiana miejsc sprawiły, że się znienawidzili. Brzmi znajomo? Nic dziwnego: „Państwo Rose” to nowa wersja czarnej komedii z przełomowego dla chińskiej demokracji roku 1989. Pomijając zylion mało istotnych szczegółów, obrazek jest z grubsza ten sam. Jak dla mnie film z Kathleen Turner i Michaelem Douglasem zawsze będzie miał przewagę. Choćby dlatego, że był pierwszy, bardziej drapieżny i pojawił się w odpowiednim momencie. Podobno lekarze zalecali go jako odtrutkę na oderwane od rzeczywistości rom-comy.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
