Napastnicze wojny obronne Kremla
  • Piotr WłoczykAutor:Piotr Włoczyk

Napastnicze wojny obronne Kremla

Dodano: 
Kult Stalina, zdjęcie ilustracyjne
Kult Stalina, zdjęcie ilustracyjne Źródło: PAP/EPA / Maxim Shipenkov
Z prof. Bogdanem Musiałem, historykiem rozmawia Piotr Włoczyk.

PIOTR WŁOCZYK: Przy okazji szczytu Trump-Putin na Alasce dowiedzieliśmy się od Steve’a Witkoffa, że Rosja mogłaby się prawnie zobowiązać, iż nie zaatakuje nikogo w Europie. Ta wiadomość brzmiała dość zaskakująco, ale czy to faktycznie coś zupełnie nowego?

PROF. BOGDAN MUSIAŁ: To nic nowego, bo od ponad 100 lat Związek Sowiecki, a następnie Federacja Rosyjska, nikogo – przynajmniej według Kremla – nie zaatakował. Rosja może podpisać każde zobowiązanie do nieatakowania innych państw, bo Kreml oficjalnie nigdy nie dokonuje agresji. Putin, jako rasowy kagebista, doskonale zna politykę informacyjną swojego państwa w kwestii wojny i wciąż stosuje te sprawdzone metody.

Ten długi rozdział agresywnych wojen obronnych Rosji zaczyna Polska. W 1920 r. to Polacy zaatakowali Rosję bolszewicką.

To akurat się zgadza – wiosną 1920 r. to Polacy zaatakowali bolszewików. Jednak to była klasyczna wojna prewencyjna, czyli atak mający pokrzyżować plany wroga, który sam szykował się do ofensywy. Pod koniec 1919 r. wiadomo już było mniej więcej, że bolszewicy wygrają wojnę domową. Lenin udzielał wtedy zagranicznej prasie wywiadów, w których zapewniał Zachód, że o żadnej wojnie napastniczej nie ma mowy, że Rosja bolszewicka to już zupełnie inny kraj, którego zadaniem jest jedynie obrona interesów robotników i chłopów. Polacy jednak doskonale wiedzieli, że nie można wierzyć bolszewikom, bo od początku 1920 r. widzieli na terenie Białorusi przygotowania do ofensywy. I wiosną 1920 r. Józef Piłsudski przeprowadził klasyczne uderzenie prewencyjne, by uniemożliwić bolszewikom dopięcie na „ostatni guzik” własnych przygotowań do wojny z Polską.

Artykuł został opublikowany w 42/2025 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także