Ale się pan nasłucha – powiedziałam do kasjera w Auchan, starszego pana, który właśnie obsłużył młodego, dobrze ubranego człowieka. Ten płacił, nie przerywając głośnej rozmowy, w której opowiadał komuś przebieg wczorajszej imprezy.
– To jest po prostu złe wychowanie, brak szacunku – odpowiedział kasjer i machnął ręką z rezygnacją, pogodzony z takimi sytuacjami.
Podniosło mnie na duchu, że właśnie kasjer komentuje w taki sposób niegrzeczne zachowanie o wiele młodszego od siebie klienta, który prawdopodobnie zajmuje wyższą od niego pozycję społeczną.
Hierarchie się odwróciły. Słowo „elity” przestało działać jak komplement. Pieniądze, markowe ciuchy, eleganckie miejsce zamieszkania nie wystarczają, żeby stać się kimś, kto wyznacza wzorce. Atrybuty powodzenia materialnego działają wręcz obciążająco.
Media społecznościowe demaskują kompromitujące zachowania samozwańczej „klasy wyższej”. „Jedenastoletni chłopiec w niebieskiej kurtce szalał na elektrycznej hulajnodze tak, że przechodnie uciekali, wjeżdżał w ludzi, wymuszał pierwszeństwo na samochodach, do tego – według świadków – był wulgarny, zachowywał się agresywnie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
