Byliśmy ochroniarzami Michnika

Byliśmy ochroniarzami Michnika

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jan Polkowski

Żyjemy po to, żeby pamiętać. W gruncie rzeczy chcemy nadal żyć po to, żeby móc zapamiętać coś jeszcze i żywimy niezniszczalną nadzieję, że to coś, będzie piękną ozdobą wspomnień.

Nie można wykluczyć, że najważniejsza część przeszłości mojego pokolenia zawiera się w czasach Edwarda Pierwszego, zwanego Gierkiem, którego długi zaciągane w latach 70. XX wieku dopiero w tym roku skończyliśmy spłacać.

Bronek należał w tym czasie do wichrzycieli i elementów chuligańskich, którym nie odpowiadała rola zastawu dla podlanych korupcją, komunistycznych pożyczek. Nie zgadzał się na korzystną i geopolitycznie uzasadnioną wymianę swoich emocji, poglądów, gustu i przyszłości na słoik bułgarskiej papryki, butelkę węgierskiego wina Egri Burgundi, czeski magnetofon Tesla i polski jacht Pogoria, a wolności na enerdowską pieczątkę w dowodzie osobistym lub kryptonim Tajnego Współpracownika. Nie zgadzał się całym swoim psychofizycznym potencjałem, nie zostawiając miejsca na półtony, półcienie, półprawdy i racjonalną strategię czekania na odpowiedni moment by dogadać się z jakże honorowym diabłem. Buntowniczy, wilczy instynkt osobników takich jak on, nie pozwalał by jakikolwiek fragment osoby i osobowości mógł upodobnić się do tła, na którym zblazowani zdrajcy deklarowali moralno-polityczną jedność narodu. To nie była wyłącznie kwestia smaku, aczkolwiek w końcu lat 70. dostępny w handlu dla ludności zielony groszek i ocet mogły motywować do innych wyborów.

Pewnego razu po rozbitym wykładzie Adama Michnika w ramach Towarzystwa Kursów Naukowych odprowadzaliśmy prelegenta na nocleg. SB, po rozpędzeniu wykładu, konsekwentnie rezygnowała z formalności i próbowała używając przemocy zatrzymać prelegenta. My, odprowadzając Michnika na nocleg, musieliśmy z kolei zrezygnować z lansowanej przez niego samego zasady non violence. Żeby go ochronić przed zatrzymaniem walczyliśmy wręcz z tajniakami.

Przeżyć tak radykalne działanie było czymś wyzwalającym zwłaszcza w sytuacji, w której wszyscy wkoło twierdzili, że wzorem walki z okupantem powinien być Mahatma Gandhi, a nie Józef Piłsudski, zaś wszelki radykalizm jest czymś apokaliptycznie niebezpiecznym, jak fanatyzm lub, by użyć dzisiejszego porównania, patriotyzm. Bronek odrzucał tę tanią, lojalistyczną w gruncie rzeczy propagandę. Nie jest specjalnie trudno zauważyć, że robi to do dzisiaj, obnażając i zwalczając obecne wcielenie trójlojalizmu, który jest nieodrodnym synem i wnukiem dawnego zaprzaństwa i apostazji. W jego współczesnej wersji Rosja zajęła tradycyjne miejsce Rosji, Niemcy, ku zaskoczeniu niektórych obserwatorów, miejsce Niemców, a gwiazdorską rolę arcybiurokracji Cesarstwa Austro-Węgierskiego i wspólnoty socjalistycznych państw gra z niemałym talentem Unia Europejska. Inne lojalności, nawet te najsubtelniejsze - wobec generałów, agentury czy nomenklatury - znakomicie mieszczą się w tej triadzie.

Wtedy ponad 30. lat temu, niezgoda i bunt wyrażana była wszystkimi sposobami na jaki stać było młode umysły i organizmy.

Jak tu się więc dziwić, że przy fryzurze Bronka Jimmy Hendrix wyglądał na bardziej łysego niż Józef Cyrankiewicz z Włodzimierzem Sokorskim razem wzięci.

Wyznawana przez niego jedność życia i idei powodowała, że ktoś kto wtedy chciał zmierzyć się w dyskusji z dzisiejszym jubilatem musiał najpierw przejść test i podnieść wielokrotnie 25 kilogramową sztangę leżącą w centralnym punkcie jego pokoju na ulicy Chocimskiej w Krakowie.

Agresywny facet, naonczas zaczepiający czcigodnego jubilata, nie zdawał sobie sprawy, że on i jego koledzy Grześ Małkiewicz i Wojtek Sikora w najgłębszej pogardzie mają rzeczownik kompromis i przymiotnik legalny i są miłośnikami akcji bezpośredniej. Okoliczność, że agresor był ubrany w milicyjny mundur w sposób oczywisty zwiększała jego ryzyko wejścia w posiadanie podbitego oka i dla równowagi, utraty paru przednich zębów.

Latem, bodajże 1978 roku, przyjechał do Krakowa członek grupy Plastic People z informacją, że działacze Karty 77 są masowo wsadzani do więzień. Prosił Studencki Komitet Solidarności o pomoc. Bronek natychmiast zgłosił się na ochotnika, pojechaliśmy do Warszawy i wzięliśmy udział w poświęconym sprawie Karty spotkaniu Komitetu Obrony Robotników. Podczas dyskusji w mieszkaniu Anieli Steibergowej Adam Michnik wygłosił pogląd, że urządzanie głodówki podczas wakacji zachodnich polityków nie ma sensu, a po drugie, że nie jest pewien czy warto się angażować w sprawę czeską, bo kurier jest być może oszołomem porównywalnym do działaczy naszego Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela. Głodówka w końcu się odbyła. Na fotografii przedstawiającej uczestników widać ogromną, rewolucyjną fryzurę Bronka, która tak podobała się dziewczynom. Jednak gdy Michnik wygłaszał swą realpolityczną opinię zrozumieliśmy, że bycie ochroniarzem wolności i realpolitik to niekoniecznie to samo i że podjęcie się tego pierwszego, z powodu tego drugiego może boleć podwójnie.

Ochroniarze wolności wiedzą, że i dzisiaj to zajęcie może przysporzyć bólu, myślę jednak, że wielu z nich jest ci wdzięcznych Bronku, że boli trochę mniej.

Tekst wygłoszony na uroczystości z okazji 60. rocznicy urodzin Bronisława Wildsteina

Czytaj także