Margarita na sobotę | "Margarita" potrafi jednak pocieszyć i ukoić smutki… Oczywiście – choć nie tylko – chodzi mi o efekt kojący, kiedy wyjaśniam spanikowanym Hiszpanom, że imię Małgorzata ma swój hiszpański odpowiednik. Ilekroć bowiem słyszą, ile w moim imieniu i nazwisku czai się spółgłosek, na ich twarzach pojawia się jakiś mimiczny spektakl bólu i popłochu, że będą musieli to wymówić. "Spokojnie, mów mi Margarita" – i w ten sposób łagodzę zderzenie kultur: tej szeleszczącej z tą sepleniącą.
Dlatego już teraz podpowiadam polskiej reprezentacji na EURO 2020, jak zdezorientować Hiszpanów na murawie: wystarczy w polu podbramkowym pokrzykiwać coś o „dżdżystym deszczu w Szczebrzeszynie” i panika w szeregach przeciwników murowana. Mogą też skandować „Do Rzeczy! Do Rzeczy!”, bo wielokrotnie sprawdziłam piorunujący efekt spółgłoskowy naszej nazwy. Żaden z bohaterów moich wywiadów nie był w stanie powtórzyć, w jakim to tygodniku polskim wydrukowano wywiad z nim pomimo usilnych jego chęci i prób. Nie rozumiem więc, dlaczego jak dotąd polscy naukowcy nie znaleźli sposobu na wytrącenie jakiejś energii atomowej z naszej polszczyzny? W końcu znany jest w dziejach przypadek oddziaływania trąb jerychońskich i krzyku Izraelitów.
Źródło: DoRzeczy.pl
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.