W najbliższą niedzielę, 7 kwietnia odbędą się w Polsce wybory samorządowe. W ich trakcie mieszkańcy poszczególnych jednostek terytorialnych zdecydują o składach organów władz lokalnych. Jeżeli nie przyniesie ono rozwiązania w przypadku wyboru wójta, burmistrza lub prezydenta danego miasta, dwa tygodnie później, czyli 21 kwietnia odbędzie się II tura wyborów samorządowych. Głosowanie w wyborach samorządowych odbędzie się w lokalach obwodowych komisji wyborczych w godzinach 7:00-21:00.
Wybory samorządowe mają charakter lokalny. Z tego względu poszczególne organy władzy terytorialnej w gminach, powiatach i województwach mogą wybierać wyłącznie osoby zameldowane lub stale zamieszkujące na ich terenie.
W wyborach samorządowych każdy głosujący otrzyma cztery karty do głosowania: pierwsza z listą kandydatów do rady gminy, drugą z listą kandydatów do rady powiatu, trzecią z listą kandydatów do sejmiku województwa i czwartą z listą kandydatów na wójta, burmistrza lub prezydenta miasta. Mieszkańcy miast na prawach powiatu otrzymają trzy karty. Nie będzie wśród nich listy do rady powiatu, ponieważ miasta na prawach powiatu realizują zadania zarówno gmin, jak i powiatów, dlatego wybiera się jedynie członków rady miasta. Ważny głos to taki, w którym głosujący postawi znak "x" w kratce z lewej strony obok nazwiska wybranego kandydata.
Wybory samorządowe 2024. Lisicki i Ziemkiewicz komentują
W najnowszym odcinku programu "Polska Do Rzeczy" Paweł Lisicki i Rafał Ziemkiewicz odnieśli się do nadchodzących wyborów samorządowych. Publicyści zwrócili uwagę m.in. na spokojną kampanię wyborczą. – Znajdujemy się tuż przed wyborami samorządowymi. Z perspektywy dużego miasta, te wybory są gdzieś w tle, na marginesie. Dopiero jak się wyjedzie z tego miasta, to można dostrzec te wybory. Masa billboardów, banerów – wskazywał Paweł Lisicki.
– Mam wrażenie, że może jest inaczej na poziomie gmin, czy powiatów, ale w dużych miastach i sejmikach, gdzie to suplement do wyborów parlamentarnych. Dobrze, że przypomniałeś o tych wyborach, bo można byłoby o nich zapomnieć. Mamy taką niemrawość, znużenie. Ani PiS się nie chce atakować, ani PO nie chce się bronić. Wszyscy przyjęli założenie, że trendy się nie zmieniają szybciej niż w ciągu roku, więc nie ma się, co wysilać, bo są za blisko od wyborów październikowych – ocenił Rafał Ziemkiewicz.
– Jest jedna rzecz, która się zaczęła teraz pokazywać, a mianowicie, że PiS w sondażach zaczął wracać na pierwsze miejsce. Był taki moment ze dwa miesiące temu, że wydawało się, że to będzie totalny pogrom, a teraz wygląda na to, że PiS straci w stosunku do poprzednich wyborów, ale też nie aż tak bardzo – powiedział red. naczelny "Do Rzeczy" Paweł Lisicki.
– Jedno się jednak nie zmieniło. Jakikolwiek PiS by miał wynik, to jest akoalicyjny. Spekuluje się co prawda, że w dwóch, czy trzech sejmikach PiS mogłoby mieć koalicję z Konfederację, bo ta dobrze wygląda na ścianie wschodniej, ale każdy wie, że Konfederacji do PiS nie ciągnie. PiS zresztą też jest nastawiony do nich wrogo i to bardziej niż do partii lewicowych. Jak nie ma zdolności koalicyjnych, to znaczy, że może rządzić tam, gdzie ma bezwzględną większość. Skoro tak, to sondaże nie mają większego znaczenia – powiedział Rafał Ziemkiewicz.
Zwiastun 283. odc. programu "Polska Do Rzeczy". Całość dostępna dla Subskrybentów.