„Proces synodalny” (czyli dwuletnie przygotowania do tzw. Synodu o synodalności) jest przez konserwatywnych katolików interpretowany jako forma wdrożenia demokratycznych rządów, które mają w ostateczności zastąpić autorytet następców św. Piotra w kierowaniu nawą kościelną. Papież Franciszek, otwierając ową globalną „drogę synodalną” powołał się na postać francuskiego dominikanina, Yvesa Congara, który był jednym z doradców podczas Soboru Watykańskiego II, a z czasem stał się jednym z najgłośniejszych piewców „reform” wprowadzonych przez to zgromadzenie biskupów.
Odwołanie do takiej inspiracji ze strony papieża Franciszka nie umknęło publicyście katolickiej gazety The Remnant, Robertowi Morrisonowi, który zdecydował się przedstawić obszerniejszy rys myśli „soborowej” postępowego zakonnika.
„Błogosławionej pamięci” o. Congar odpływa od „brzegów średniowiecza”
- Błogosławionej pamięci ojciec Congar powiedział kiedyś: „Nie ma potrzeby tworzyć nowego Kościoła, wystarczy stworzyć inny Kościół”. To jest wyzwanie. Dla „innego Kościoła”, Kościoła otwartego na nowość, którą chce podsunąć nam Bóg, z większą gorliwością i częstotliwością wzywajmy Ducha Świętego i pokornie Go słuchajmy, podążając razem, jak pragnie tego On, źródło komunii i misji: z uległością i odwagą” – mówił papież Franciszek podczas Mszy „synodalnej” w Watykanie.
Poglądy i sposób formułowania myśli przez o. Congara pozostają niezwykle aktualne w kolejnych dekadach wdrażania postulatów Soboru. To właśnie Congar jest też jednym z prominentnych prekursorów dzisiejszej retoryki obrońców posoborowego porządku, którzy wszystkich przeciwników „reform” Vaticanum II stawiają poza osobliwie pojętą „komunią z Kościołem” (to pojęcie, jak przypomina publicysta The Remnant, propagował dominikanin). Jako piewca zmian Congar z satysfakcją stwierdził, że Sobór „przeciął liny, które cumowały Kościół do brzegów średniowiecza”.
Kościół „przedsoborowy” zbyt „wąsko” pojmował Tradycję
Wykładnia Congara powraca przez cały okres posoborowy, by w końcu wybrzmieć z całą bezwzględnością w motu proprio Traditionis custodes papieża Franciszka. Bezwzględny postulat akceptacji soborowych reform jako warunek swoiście pojętej „prawowierności” był motywem przewodnim książki jaką napisał o. Congar w polemice z obroną Tradycji prowadzoną przez jednego z ortodoksyjnych Ojców Soborowych – abp. Marcela Lefebvre'a.
„Nie chodzi o używanie łaciny, ani noszenie klerykalnej sutanny, ani dyscyplinę życia w seminarium w Écône. (...) Chodzi o akceptację Soboru Watykańskiego II i jego szesnastu dokumentów, podpisanych przez cały episkopat katolicki, a zatwierdzonych i ogłoszonych przez Ojca Świętego; następnie o akceptację reform – zwłaszcza liturgicznych – podjętych przez Sobór, sformułowanych w Rzymie lub szczegółowo opracowanych przez władze duszpasterskie każdego kraju i zatwierdzonych przez Papieża. Taka akceptacja jest konieczna, aby żyć w pełni, skutecznie i konkretnie w dzisiejszej komunii Kościoła” – pisał Congar.
Congar relatywizował samo pojęcie Tradycji i z pogardą mówił o Soborze Trydenckim, biorąc w cudzysłów przymiotnik „święty”. „Kościół to tradycja, przekazanie tego, co zostało dane raz na zawsze: objawienie, sakramenty i posługa. Dlatego łatwo zrozumieć, że szczere i wierne grono katolików jest związane z taką czy inną formą tradycji. Ci, którzy sympatyzują z kategorycznymi, stanowczymi deklaracjami, ustąpią miejsca formom, które odzwierciedlają tę potrzebę. Ale wielka rzeka tradycji jest szersza niż prosty kanał z cementowymi parapetami. Tradycja Ojców jest bogatsza niż tradycja, której treść została ustalona w obliczu reformacji przez «Święty Sobór Trydencki»” – pisał Congar, odnosząc się do rozumienia Tradycji jako niezmiennego wykładu depozytu wiary przekazanego Apostołom.
Wieczny Rzym abp. Lefebvre'a i nowy Rzym o. Congara
Krytykując abp Lefebvre'a Congar stawiał wyraźny kontrapunkt w rozumieniu Kościoła, mówiąc o Wiecznym Rzymie, któremu wierny pozostawał Lefebvre oraz nowym Rzymie – Rzymie Soboru Watykańskiego II i Rzymie Mszału Pawła VI, którego on sam był zwolennikiem. Na poparcie tezy o wyższości tego drugiego Rzymu podawał argument... większościowy. „Ale jak można twierdzić, że ma się rację i że jest się częścią całości, gdy sprzeciwia się Eucharystii, którą celebruje 700 000 000 katolików, 400 000 księży i 2 550 biskupów w jedności z następcą Piotra?” – pytał.
„Innowatorzy, tacy jak Congar, wskazują na te liczby jako gwarancję «autentyczności» reform Vaticanum II, lecz następnie nie myślą już wskazaniu, jak liczby te zostały zdziesiątkowane przez kolejne lata, co jest niewątpliwym owocem reform Vaticanum II!” – zauważa Morrison.
W myśli o. Congara istotne miejsce zajmowała kolegialność, zwana dziś synodalnością, a polegająca na rozproszeniu władzy w kościele i nadaniu jej demokratycznego charakteru, kosztem odwiecznego autorytetu Stolicy Apostolskiej. „Mężczyźni przesiąknięci konserwatywnym i paternalistycznym duchem mają rodzaj «odrazy» do słów takich jak «oddolne korzenie», «lud», «demokracja». Ta odraza jest reakcją kierowaną temperamentem i perswazją polityczną” – pisał, krytykując postawę abp. Lefebvre'a, która skłoniła go do obrony odwiecznego Magisterium i ortodoksyjnej eklezjologii przed staraniami ojców soborowych postulujących konieczność zmiany Chrystusowego Kościoła.
Co istotne, jak przekonuje Robert Morrison, o. Yves Congar był jednych z tych, którzy utrwalili przekonanie, że bezprecedensowymi reformami Soboru Watykańskiego II kierował „Duch Święty”, a przeciwstawienie się wprowadzonej przez sobór nowej wykładni wiary oznacza odłączenie się od jedności z Kościołem i Namiestnikiem Chrystusa.
O. Congar propagatorem fałszywego ekumenizmu
Przywołany przez papieża Franciszka podczas otwarcia „drogi synodalnej” Yves Congar był też zdeklarowanym ekumenistą, twierdzącym, że katolicy mogą nauczyć się od protestantów jakichś prawd, których nie posiada Kościół Chrystusowy. „Mamy tu typową sofistykę Congara. Oczywiście protestanci posiadają elementy prawdy – w końcu wierzą w wiele prawd katolicyzmu. Ale ponieważ te elementy prawdy w religiach protestanckich pochodzą z Kościoła katolickiego, nie ma sensu zwracać się do protestantów, aby odkryć prawdę chrześcijańską” – czytamy w The Remnant.
„Congarowi udało się nakłonić dobrych, ale naiwnych katolików, by uwierzyli, że Duch Święty naprawdę sprawił że Kościół przyjął wierzenia i praktyki, które są absolutnie wrogie temu, czego Kościół nauczał przez prawie dwa tysiące lat” – zauważa autor artykułu. Tej retoryki o działaniu bliżej nieokreślonego „ducha” (którego Congar nazywa „Duchem Świętym”) dominikanin używał do usprawiedliwienia praktyk ekumenicznych potępionych przez Kościół, które w swoim szczytowym momencie doprowadziły, jak przypomina Robert Morrison, do spotkania międzyreligijnego w Asyżu.
„Każdy, kto zaangażował się w ruch ekumeniczny, kto spotkał tam poważnych i zaangażowanych chrześcijan, nie może nie uwierzyć, że w naszym stuleciu, tak trudnym w odniesieniu do wiary, Bóg wzbudził ten ruch jako ogromny przypływ, który głosi przyciąganie najwyższego ciała niebieskiego, Ducha Świętego, „nieznanego poza Słowem”, którego naturą jest skupianie razem ludzi, energii i inicjatyw, które nawet nie znają siebie nawzajem (...). To pochodzi od Boga: jest to fakt Ducha Świętego, który wprawia w ruch moją otwartość umysłu, który usprawiedliwia mój inny stosunek do niekatolików niż postawa zatwierdzona i praktykowana w przeszłości, nawet przez autorytety, które szanuję” – z dowodzenia Congara widzimy, że sam „Duch Święty” miał usprawiedliwić u niego porzucenie osądu Kościoła wobec ekumenizmu, który dialoguje, a nie nawraca.
Franciszek idzie w ślady Congara
„I to jest ta sama mentalność i proces, który Franciszek stosuje na swoim nowym Synodzie. Jak powiedział otwierając Synod, podąża za inspiracją Congara, aby rozwinąć inną religię. Słowa arcybiskupa Lefebvre'a o Congarze odnoszą się do Franciszka i jego współpracowników: «Mamy do czynienia z ludźmi, którzy nie mają pojęcia o prawdzie, nie mają pojęcia, co może być niezmienną prawdą»” – pisze Morrison.
Publicysta kończy artykuł przywołując z książki abp. Marcela Lefebvre'a Oni Jego zdetronizowali:„Co do mnie, nie zrezygnuję. Nie zadowolę się staniem z opuszczonymi ramionami przy agonii mojej Matki Kościoła Świętego. (...) Mimo wszystko nie jestem pesymistą. Święta Dziewica odniesie zwycięstwo. Zatryumfuje nad wielką apostazją, owocem liberalizmu. (...) Musimy bardziej niż kiedykolwiek walczyć o społeczne panowanie naszego Pana Jezusa Chrystusa. (...) Ojcze nasz, przyjdź Królestwo Twoje! Niech żyje Chrystus Król! Duchu Święty, napełnij serca Twoich wiernych! O Maryjo, bądź naszą Królową, należymy do Ciebie!”.
Czytaj też:
Papież dewastuje życie zakonne? Franciszkanin potwierdza obawy abp. ViganòCzytaj też:
O. Gołaski OP przechodzi do FSSPX. "Drogi, którą idę, już nie ma"Czytaj też:
Tradycjonalista? Nie, katolik!