W sobotę w Świątyni Opatrzności Bożej, pod przewodnictwem metropolity warszawskiego kard. Kazimierza Nycza, obyła się odprawa katechetyczna dla wszystkich uczących w szkołach nauczycieli religii oraz dla księży proboszczów i wikariuszy, a także braci i sióstr zakonnych.
Kardynał podzielił się z zebranymi refleksją na temat obecnej sytuacji związanej z tematem lekcji religii w szkole. Przypomniał, że przez 15 lat z racji swoich funkcji uczestniczył w rozmowach związanych z tematem obecności katechezy w szkole w czasach różnych rządów, w tym rządów SLD.
Zaznaczył, że prowadzone rozmowy bywały trudne, ale jednak owocne. Jak stwierdził, tym razem są one "głuche" w tym znaczeniu, że mają charakter jednostronny. – Jeżeli jedna strona jest głucha, to nie usłyszy, choćby nawet ta druga nie wiem jak głośno mówiła – powiedział.
– Niby chcemy rozmawiać, chcemy być w porozumieniu, natomiast jedynym głównym głośnikiem, który te jednostronne rozmowy nagłaśnia, są media wszelakiego rodzaju – ocenił. Zwrócił uwagę, że w sytuacji, gdy rozmowy prowadzone są poprzez media, powstaje chaos, który do niczego dobrego nie prowadzi.
Metropolita warszawski zaznaczył, że już kilka lat temu, w związku ze świadomością, jaki model nauki religii naprawdę jest w Polsce potrzebny, strona kościelna jako pierwsza wyszła z koncepcją, aby lekcje religii w szkole przyjąć na poziomie jednej godziny, a drugą zorganizować na poważnie w parafii. – To była nasza propozycja – podkreślił.
Kard Nycz: W każdym normalnym kraju po interwencji SN i TK sprawa przestałaby istnieć
Kardynał krytycznie odniósł się do obecnych planów MEN, sposobu ich komunikowania oraz trybu wprowadzania. Poinformował też o interwencji Sądu Najwyższego w związku z wydanym przez MEN 26 lipca br. rozporządzeniem. – W każdym normalnym kraju byłoby tak, że po tego rodzaju interwencji sprawa przestałaby istnieć. Jak będzie u nas, tego nie wiemy, dlatego, że respektowanie i Sądu Najwyższego, i Trybunału jest takie, jakie jest – ubolewał.
Zaznaczył, że zignorowanie przez ministerstwo wniosku SN może wygenerować w szkołach chaos. – Oby się tak nie stało. My musimy się temu spokojnie przyglądać. Jako katecheci róbmy swoje – powiedział.
Przypomniał, że obecność nauczania religii w szkolnictwie jest standardem europejskim. – Nawet w krajach dużo bardziej zlaicyzowanych niż Polska jednak się uznaje, że przedmiot tego typu jest w wychowaniu konieczny – stwierdził. Podkreślił, że uzasadnione jest danie uczniom wyboru między religią a etyką, natomiast niekorzystna jest sytuacja, jak obecnie w Polsce, gdy mają oni do wyboru również możliwość rezygnacji z zajęć. Zaznaczył, że tej niekorzystnej sytuacji nie udało się dotychczas zmienić, mimo lat starań.
Nie ma komu uczyć religii w szkole. "Szukajcie swoich następców"
Metropolita warszawski uspokajał katechetów mówiąc, że do ostatecznego usunięcia religii ze szkół potrzebne byłoby wypowiedzenie Konkordatu. Poinformował też, że decyzją Episkopatu zostały powołane dwa zespoły – jeden do opracowania podstawy programowej, programu i podręczników do lekcji religii w szkole, a drugi – do opracowania programu i pomocy do katechezy parafialnej.
Zwrócił uwagę na kolejny problem, być może poważniejszy niż działania MEN, związany z religią w szkole – braki kadrowe. Poinformował, że w archidiecezji warszawskiej brakuje już teraz ok. 150 katechetów. – Szukajcie swoich następców – zaapelował. – Inaczej nikt nas nie będzie wyrzucał, tylko sami się wyrzucimy. Ten problem już przeżywam. Co chwilę muszę dawać zgodę na to, by lekcje religii ograniczać z dwóch godzin do jednej, bo nie ma komu uczyć – powiedział.
Czytaj też:
Nowacka o nauczaniu religii w szkole: Eldorado się skończyło