Styczeń jest trudnym miesiącem dla Kościoła katolickiego. Odbywa się wówczas Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan, a w Polsce dodatkowo celebruje się jeszcze dni judaizmu i islamu. Zwolennicy ekumenizmu powołują się zwykle na długą tradycję, wskazując na przedsoborowego papieża Leona XIII, który polecił modlić się o jedność. Problem w tym, że jego intencją był powrót niekatolickich chrześcijan do Kościoła rzymskiego. Dziś o tym się już w ogóle nie mówi, a Tydzień stał się festiwalem relatywizmu. Franciszek nazywa aktywne zabieganie o powrót do Kościoła „prozelityzmem” i twierdzi, że to coś niewłaściwego. W ramach Tygodnia urządza się spotkania katolików, luteranów, kalwinów, baptystów, metodystów, mariawitów, prawosławnych etc., na których wszyscy wzdychają do mitycznej przyszłej „jedności”, a potem rozchodzą się, uznając, że dobrze jest, jak jest, bo piękno leży w różnorodności.
Przełomowy dokument
W roku 2025 ekumenizm ma szczególne znaczenie. Późną wiosną chrześcijanie będą wspominać pierwszy sobór powszechny, który z inicjatywy cesarza Konstantyna zwołano w roku 325 do Nicei, dziś miasta znanego jako İznik w Turcji. Wielu czołowych ekumenistów uważa, że może to być czas przełomu. Franciszek ma nadzieję, że uda się ustalić jednolitą datę świętowania Wielkanocy z prawosławnymi, choć wysiłki w tym zakresie znacząco utrudnia konflikt dzielący nominalnie najważniejszy dla prawosławia patriarchat konstantynopolitański z patriarchatem moskiewskim. Tak czy inaczej, wspólna data Wielkanocy byłaby wyłącznie symbolem, niezmieniającym niczego w sprawach, które faktycznie stoją na drodze jedności katolicyzmu i prawosławia. W tym obszarze dalece poważniejsze są działania, które Franciszek podjął odnośnie do samej władzy papieskiej. Chodzi o jej synodalną transformację.
