Koniec listopada to idealny moment, aby nastawić ciasto na długo dojrzewający piernik. Około pięciu, sześciu tygodni przed świętami Bożego Narodzenia zagniatamy ciasto, które spokojnie leżakuje w zimnym miejscu na balkonie albo w lodówce. Wypiekamy je tydzień przed święta mi, tak aby placki zdążyły odpocząć i nabrać miękkości.
Historia tego wyjątkowego ciasta sięga czasów antycznego Rzymu, kiedy to piekło się placki i smarowano je miodem – zwane były potocznie miodownikami i przypominały pierniki. Zachwycał się nimi sam Neron, a wspominał o tym słynny autor książek kucharskich Apicjusz. Najwięcej jednak wzmianek o piernikowym rarytasie przekazy wali zakonnicy benedyktyni, którzy ze względu na jego wyjątkowość i zawartość dużej ilości przypraw korzennych stosowali piernik w leczeniu przeziębienia. Przyprawy korzenne, a przede wszystkim miód wpływały korzystnie na zdrowie i odporność. Piernik był lekarstwem, rarytasem, a także towarem luksusowym – często więc wykorzystywano go jako pomoc w załatwieniu trudnych spraw lub sporów.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
