Subotnik zza ściany | Hołd wasalny lidera Agrounii i przyjęcie go przez Donalda Tuska przykryły wszystkie inne aspekty ogłoszonych w tym tygodniu list wyborczych PO.
Także i ostateczne zniszczenie Grzegorza Schetyny i jego frakcji. Tusk pozwolił mu kandydować do Senatu, ale wszystkich ludzi, na których mógłby się Schetyna oprzeć, próbując ewentualnego powrotu, wyciął z list wyborczych, a więc i z przyszłego klubu parlamentarnego, w pień. Polityk, który uchodził kiedyś za szarą eminencję Platformy, na którego mówiono „Grzegorz Zniszczę-cię Schetyna”, i przez pewien czas następca Tuska na fotelu przewodniczącego partii, znalazł się mniej więcej tam, gdzie Paweł Piskorski czy Andrzej Olechowski, i nie ma już szans stamtąd wrócić.
Nie, żebym go żałował – odnotowuję jego polityczny koniec raczej jako wymowne egzemplum.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.