Niemieckie władze oskarżyły USA o przejęcie transportu zamówionych przez nie 200 tys. maseczek ochronnych, które miały być przeznaczone dla berlińskiej policji. Niemcy kupili środki ochronne od amerykańskiej firmy 3M, która je produkowała w Chinach. Na lotnisku w Tajlandii – jak utrzymuje strona niemiecka – Amerykanie przejęli dostawę.
Andreas Geisel, odpowiedzialny za sprawy wewnętrzne w Senacie (rządzie) Berlina, nazwał to działaniem rodem z "Dzikiego Zachodu" i oskarżył USA o "współczesne piractwo". Wyraził też pogląd, że "nie powinno się tak traktować partnerów zza Atlantyku", nawet w obliczu kryzysu. Sprawę ma wyjaśnić niemieckie MSZ.
Podobne oskarżenia wobec strony amerykańskiej sformułował Paryż. Zamówione przez Francuzów maseczki były już na pokładzie samolotu w Szanghaju, gdy mieli pojawić się amerykańscy kupcy, którzy zaoferowali za nie trzykrotnie wyższą sumę i przejęli transport – informuje brytyjski "Guardian". Rząd w Waszyngtonie zaprzecza, by był zaangażowany w sprawę.
Premier Kanady Justin Trudeau nazwał doniesienia o przejmowaniu wyrobów medycznych "niepokojącymi" i obiecał, że upewni się, by kanadyjskie zamówienia dotarły do kraju. Zapowiedział, że będzie rozmawiał z prezydentem USA Donaldem Trumpem o jego próbach zablokowania eksportu maseczek do Kanady.
Trump w piątek zarekomendował Amerykanom noszenie maseczek jako środka ochrony przed koronawirusem.
Czytaj też:
Niepokojące wieści z USA. Bilans zgonów jest niedoszacowanyCzytaj też:
USA: Najnowszy bilans ofiar. Tragiczne liczbyCzytaj też:
Tygrysica zakażona koronawirusem. Zaraziła się od opiekuna