Zapisać się na kartach historii jako prezydent, którego polityka doprowadziła do wzrostu gospodarczego wynoszącego 4 proc. rocznie i powstania w ciągu dekady aż 25 mln nowych miejsc pracy – to oficjalny cel Donalda Trumpa. Tym samym zamierza on pobić dotychczasowy rekord Billa Clintona (za jego rządów powstały 23 mln miejsc pracy). Aby wywiązać się z tych obietnic i doprowadzić do gospodarczego boomu, 45. prezydent USA zamierza z dumą głosić protekcjonizm. Chociaż zdaniem ekonomistów nawet jemu trudno będzie zatrzymać globalizację, to Trump w walce o wyższy wzrost w USA jest gotów wytoczyć najcięższe działa. Podczas jego prezydentury możemy zatem być świadkami zaciętych wojen handlowych, np. z największym eksporterem świata: Chinami.
Aby skłonić amerykańskich przedsiębiorców do zamykania fabryk za granicą i przenoszenia produkcji z powrotem na terytorium Stanów Zjednoczonych, Donald Trump zamierza m.in. znacząco zmniejszyć przerośniętą i kosztowną biurokrację, zredukować liczbę regulacji ograniczających amerykańskich przedsiębiorców (nowy prezydent chce zlikwidować „75 proc., może więcej” przepisów, które są uciążliwe dla biznesu). Już w pierwszym tygodniu urzędowania w Białym Domu prezydent wydał dekret nakazujący wstrzymanie zatrudniania nowych pracowników w administracji federalnej. Aby zmniejszyć deficyt budżetowy, Trump chce też ograniczyć wydatki na ONZ i inne organizacje międzynarodowe.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.