Minister spraw zagranicznych Estonii Urmas Reinsalu komentuje w rozmowie z fińskim dziennikiem "Helsingin Sanomat" sytuację na granicy estońsko-rosyjskiej.
Jak podaje "HS", od poniedziałku kraje bałtyckie i Polska mają znacząco ograniczyć wjazd rosyjskich podróżnych na swój teren. Oznacza to, że od przyszłego tygodnia, Finlandia będzie jedynym krajem w UE, który będzie wpuszczać Rosjan do Strefy Schengen poprzez granicę lądową.
Szef estońskiego MSZ podkreśla, że w związku z tym spodziewa się gwałtownego wzrostu rosyjskich podróżnych na granicy z Finlandią. – Ludzie będą szukać innego sposobu na przekroczenie granicy – tłumaczy Reinsalu.
Estonia boi się rosyjskich szpiegów
W rozmowie z "Helsingin Sanomat" polityk wymieniał też powody zamknięcia przez Tallin granicy. Jak podkreślał minister, chodzi przede wszystkim o obawy dotyczące bezpieczeństwa. – Wiemy, że rosyjscy agencji używali fałszywych dokumentów tożsamości i przeprowadzali różne działania w Europie, korzystając z wiz turystycznych – mówił.
Reinsalu jako przykład podał sprawę otrucia Siergiaja Skripala, do którego doszło w 2008 roku w Wielkiej Brytanii, którego mieli dokonać rosyjscy agenci używający właśnie wiz turystycznych.
Kolejnym powodem zamknięcia granic jest kwestia obowiązku moralnego – tłumaczył dalej szef MSZ. Chodzi między innymi o sytuację kiedy ukraińscy pracownicy i uchodźcy pracujący na terenie Unii Europejskiej mieliby obsługiwać bogatych Rosjan, przebywających w europejskich kurortach.
Reinsalu stwierdził również, że zamknięcie granic dla rosyjskich turystów ma być elementem sankcji wobec społeczeństwa, które wspiera działania Władimira Putina. Jak bowiem podkreślił polityk, sankcje muszą być "kompleksowe i odczuwalne" dla Rosjan.
Czytaj też:
Ważna decyzja Polski, Estonii, Litwy i Łotwy. Jest oświadczenie premierówCzytaj też:
Ławrow otrzymał amerykańską wizę. Może lecieć na szczyt ONZ