Od piątku w Donieckiej Republice Ludowej, Ługańskiej Republice Ludowej, Zaporożu i Chersoniu prowadzone są "referenda", w sprawie przyłączenia tych regionów do Rosji. Zachód zdecydowanie zapowiedział, że nie uzna ich wyników, ponieważ referenda są niezgodne z prawem międzynarodowym.
Tymczasem rosyjskie, propagandowe media "podsumowują" kolejne dni głosowań na okupowanych przez Rosję terytoriach (referenda mają trwać do 27 września).
Agencja TASS podała między innymi, że pierwszego dnia głosowania w obwodzie zaporoskim, aż 93 proc. osób biorących udział w "referendum" opowiedziało się za przyłączeniem do Rosji, odmiennego zdania miało być 7 proc. głosujących.
Cios dla Putina
Tymczasem Serbia i Kazachstan, kraje uznawane bądź za sojuszników Rosji bądź za państwa przychylne Moskwie, zapowiedziały, że nie uznają wyników referendów przeprowadzonych na okupowanych terenach Ukrainy.
Serbski minister spraw zagranicznych Nikola Selakovic, który spotkał się z rosyjskim ministrem spraw zagranicznych Siergiejem Ławrowem podczas sesji ONZ w Nowym Jorku, przekazał, że Belgrad nie uzna wyników głosowania z powodu zaangażowania Serbii w Kartę Narodów Zjednoczonych i poszanowania prawa międzynarodowego.
Podobnych argumentów użył przedstawiciel kazachskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Aibek Smadiyarov. Podkreślił on, że Kazachstan jest zobowiązany do przestrzegania prawa międzynarodowego. Dodał także, ze w obecnej sytuacji konfliktu na Ukrainie konieczne jest utrzymanie pokoju i poszanowanie integralności terytorialnej państw.
Kazachstan przeciw Rosji
Stanowisko Kazachstanu w sprawie rosyjskiej agresji na Ukrainie jest niespodzianką zarówno dla Władimira Putina, jak i zachodnich obserwatorów.
W połowie czerwca prezydent kraju Kasym-Żomart Tokajew otwarcie sprzeciwił się uznaniu niepodległości samozwańczych republik Doniecka i Ługańska.
Przypomnijmy, że to właśnie koniecznością wsparcia samozwańczych republik prezydent Rosji uzasadnił inwazję na Ukrainę.
Czytaj też:
Wrze w Kosowie. Serbia może poprosić Rosję o "pomoc wojskową"Czytaj też:
Czy Rosja planuje podbój Gruzji i Kazachstanu?