Od piątku w Donieckiej Republice Ludowej, Ługańskiej Republice Ludowej, Zaporożu i Chersoniu prowadzone są "referenda", w sprawie przyłączenia tych regionów do Rosji.
Chociaż państwa Unii Europejskiej oraz Stany Zjednoczone już poinformowały, że nie uznają wyników głosowania, gdyż jest ono niezgodne z prawem międzynarodowym, MSZ w Moskwie przekonuje do czegoś odwrotnego. Ponadto, Kreml argumentuje, że głosowania są realizacją praw mieszkańców tych obwodów.
Propagandowe media o "referendach"
Tymczasem rosyjskie, propagandowe media "podsumowują" kolejne dni głosowań na okupowanych przez Rosję terytoriach (referenda mają trwać do 27 września).
Agencja TASS podała między innymi, że pierwszego dnia głosowania w obwodzie zaporoskim, aż 93 proc. osób biorących udział w "referendum" opowiedziało się za przyłączeniem do Rosji, odmiennego zdania miało być 7 proc. głosujących.
W depeszy poinformowano także, że według Republikańskiego Instytutu Badań Politycznych i Socjologicznych, pierwszego dnia w tym regionie głos oddało 500 mieszkańców.
Nielegalne referenda
Działania Moskwy na częściowo okupowanych terenach skomentował w piątek prezydent USA Joe Biden, który głosowania określił jako oszustwo. Amerykański przywódca zapewnił również, że Waszyngton "nigdy nie uzna terytorium Ukrainy, za cokolwiek innego, niż część Ukrainy".
W czwartek do sprawy odniósł się również Sojusz Północnoatlantycki, którego członkowie opublikowali oświadczenie. Państwa NATO zapewniają w nim, że wszystkie kraje członkowskie "potępiają plany przeprowadzenia tzw. referendów. Fikcyjne referenda nie mają żadnej legitymacji i będą rażącym naruszeniem Karty Narodów Zjednoczonych. Te ziemie należą do Ukrainy".