Na wtorkowym posiedzeniu Rada Federacji jednogłośnie ratyfikowała ustawę o aneksji ukraińskich obwodów donieckiego, ługańskiego, chersońskiego i zaporoskiego. Wczoraj taką samą decyzję podjęła Duma Państwowa.
Dokumenty trafiają teraz z powrotem na Kreml, gdzie prezydent Władimir Putin złoży ostateczny podpis, by formalnie zaanektować cztery regiony, stanowiące około 18 proc. terytorium Ukrainy.
Pseudoreferenda w sprawie przyłączenia do Rosji odbyły się na południowym-wschodzie Ukrainy w dniach od 23 do 27 września. Wyniki zostały z góry ustalone w Moskwie na nierealnie wysokim poziomie poparcia dla idei włączenia tych terytoriów w skład Federacji Rosyjskiej.
Gdzie ma kończyć się Rosja?
Kreml nie wyznaczył jeszcze formalnie granic nowych regionów, których znaczna część znajduje się pod kontrolą sił ukraińskich. W związku z tym nadal nie jest jasne, gdzie Rosja wytyczy własne granice międzynarodowe po zakończeniu aneksji – podkreśla Reuters.
W poniedziałek rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow poinformował, że trwają konsultacje w sprawie granic anektowanych obwodów, choć Rosjanie nie kontrolują w pełni żadnego z nich.
Tymczasem siły ukraińskie przebiły się przez rosyjską obronę na południu kraju, jednocześnie rozszerzając swoją ofensywę na wschodzie, zajmując więcej terytorium na obszarach anektowanych przez Rosję i zagrażając liniom zaopatrzenia jej wojsk.
Dla Moskwy wojna to "specjalna operacja wojskowa"
Rosyjska inwazja na Ukrainę trwa od 24 lutego i przekształciła się w największy konflikt zbrojny w Europie od momentu zakończenia II wojny światowej i upadku hitlerowskich Niemiec.
Rosja nie nazywa swoich działań wobec Ukrainy wojną, lecz "specjalną operacją wojskową" i domaga się od Kijowa "demilitaryzacji i denazyfikacji" kraju oraz uznania zaanektowanego w 2014 r. Krymu za rosyjski.
Czytaj też:
Ukraińska armia: Rosjanie stracili już ponad 60 tys. żołnierzy