"The Washington Post" napisał, że polskie władze – z powodów politycznych – nie podały do publicznej wiadomości, że wśród zatrzymanych w ramach rozbitej siatki szpiegowskiej działającej na rzecz rosyjskiego wywiadu jest 12 ukraińskich uchodźców. Łącznie grupa miała liczyć 16 członków.
Jak podała z kolei "Rzeczpospolita", część z zatrzymanych ma status uchodźców wojennych w Polsce, a niektórzy przebywali już wcześniej na terenie Polski.
Działania siatki szpiegowskiej
"The Washington Post", powołując się na polskich śledczych, podał, że współpracownicy rosyjskich tajnych służb otrzymali zadanie obserwacji polskich portów morskich, umieszczania kamer wzdłuż linii kolejowych i ukrywania urządzeń śledzących w ładunkach wojskowych. Potem, w marcu, nadeszły zaskakujące nowe rozkazy – wykolejenia pociągów przewożących broń na Ukrainę.
Plan doprowadzenia do katastrofy kolejowej został uruchomiony w czasie, gdy Ukraina planowała kontrofensywę i kiedy nowe systemy uzbrojenia, w tym niemieckie czołgi Leopard, zmierzały już na wschód.
Wiadomości wykorzystywane do przyciągania potencjalnych rekrutów były rozproszone wśród ofert pracy, porad mieszkaniowych i oszustw internetowych na kanałach Telegramu odwiedzanych przez grupy uchodźców w Polsce. Chodziło o tak proste czynności, jak rozwieszanie w miejscach publicznych ulotek i transparentów z napisami: "Polska ≠ Ukraina" czy "NATO, do domu".
Monitorować obcokrajowców
Niektórzy komentatorzy wojenni przekonują, że Polska może mieć ze szpiegami naprawdę poważny kłopot. Gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych, w rozmowie z "Rzeczpospolitą" powiedział, że polskie służby powinny skoncentrować się na infiltracji środowisk obcokrajowców ze Wschodu oraz ich działalności w internecie. Wojskowy przekonywał, że jest to zadanie trudne, ale absolutnie niezbędne.
Jarosław Jakimczyk, doświadczony analityk ds. służb specjalnych, pytany dlaczego GRU zdecydowało się sięgać po amatorów, podkreśla, że istotnym czynnikiem jest "niski koszt uzyskania przychodu" oraz minimalne ryzyko utraty cennych aktywów w postaci wykwalifikowanych oficerów wywiadu.
Do Rzeczy zwraca uwagę
W opublikowanym przed tygodniem 34 numerze "Do Rzeczy" pisaliśmy m.in. o rozmaitych konsekwencjach wynikających z masowego napływu i osiedlania się w Polsce osób z Ukrainy.
"Ukraińcy w Polsce przestali być po prostu jedną z wielu mniejszości narodowych, stając się kimś pośrednim między gościem a gospodarzem. To z kolei każe się zastanowić, czy przypadkiem Polska, bez zgody samych Polaków, nie została przekształcona w państwo dwunarodowe" – zwrócił uwagę w swoim tekście Jan Fiedorczuk.
Czytaj też:
"Do Rzeczy" nr 34: Polska polsko-ukraińska? Nasze państwo staje się dwunarodoweCzytaj też:
Rosyjski szpieg zatrzymany w Polsce. Ziobro podał zaskakujące szczegóły