Kreml nie wierzy w udział Ukrainy w zamachu. "Putin wie, że nie ma dowodów"

Kreml nie wierzy w udział Ukrainy w zamachu. "Putin wie, że nie ma dowodów"

Dodano: 
Władimir Putin, prezydent Rosji
Władimir Putin, prezydent Rosji Źródło:Wikimedia Commons
Prezydent Rosji Władimir Putin wie, że nie ma dowodów na udział Ukrainy w zamachu terrorystycznym pod Moskwą – podaje Bloomberg, powołując się na źródła na Kremlu.

22 marca w podmoskiewskim Krasnogorsku doszło do ataku na salę koncertową Crocus City Hall. Najnowszy bilans to 140 ofiar śmiertelnych i ponad 180 rannych.

Według źródeł agencji Bloomberg Kreml był zszokowany skalą porażki rosyjskich sił bezpieczeństwa, które nie były w stanie zapobiec najbardziej śmiercionośnemu zamachowi terrorystycznemu od dwóch dekad, pomimo ogromnych funduszy rządowych i bezprecedensowego rozszerzenia uprawnień w zakresie szpiegowania obywateli.

Jednostki specjalne Gwardii Rosyjskiej – SOBR i OMON – przybyły na miejsce dopiero godzinę po tragedii. Co więcej, atak na uczestników imprezy trwał około 20 minut, po czym napastnicy wsiedli do samochodu i odjechali.

Putin obarczył Ukrainę winą za zamach pod Moskwą. Na Kremlu nikt w to nie wierzy

Prezydent Rosji Władimir Putin powiązał terrorystów z Ukrainą, która, jego zdaniem, zorganizowała "okno" na granicy, aby umożliwić im ucieczkę. Wersję przedstawioną przez Putina powtórzyli później szef FSB Aleksander Bortnikow i sekretarz Rady Bezpieczeństwa Nikołaj Patruszew.

Ale nikt na Kremlu i w rosyjskiej elicie nie wierzy w "ukraiński ślad" – mówią źródła Bloomberga. Według nich sam Putin wie, że nie ma dowodów na zaangażowanie Kijowa w zamach, ponieważ osobiście uczestniczył w rozmowach, podczas których urzędnicy doszli do takiego wniosku.

Mimo to Putin zamierza wykorzystać tragedię, aby zmusić Rosjan do zjednoczenia się wokół wojny na Ukrainie – powiedział jeden z rozmówców agencji.

Atak terrorystyczny na Crocus City Hall. Będzie czystka w rosyjskich służbach?

Jednocześnie, według tych doniesień, Putin może zwolnić wysokich rangą urzędników odpowiedzialnych za służby wywiadowcze i siły specjalne. Część z nich może stracić swoje stanowiska, bo nie byli w stanie odpowiednio zareagować na ostrzeżenia o zbliżającym się ataku, które nadeszły ze Stanów Zjednoczonych.

W niełaskę Putina prawdopodobnie popadli dyrektor FSB Aleksander Bortnikow, minister spraw wewnętrznych Władimir Kołokołcew i szef Rosgwardii Wiktor Zołotow.

Czytaj też:
Ślady tortur u podejrzanych o atak pod Moskwą. "Jeden nie miał ucha, drugi oka"

Opracował: Damian Cygan
Źródło: Bloomberg
Czytaj także