W Meksyku trwają wybory – prezydenckie, parlamentarne i do struktur lokalnych. Światowe media bardziej jednak niż wynikiem wyborów interesują się sytuacją w kraju, gdzie od momentu rozpoczęcia kampanii wyborczej we wrześniu ubiegłego roku, zginęło 133 kandydatów i ich współpracowników.
Giną nie tylko politycy i działacze, ale też dziennikarze, dla których Meksyk jest jednym z najbardziej niebezpiecznych państw na świecie. Wczoraj jeden z dziennikarzy został zastrzelony w barze, w mieście Saban, na południu Meksyku.
Co zmienią wybory?
Faworytem wyborów prezydenckich jest Andres Manuel Lopez Obrador, były burmistrz stolicy państwa – Mexico City. Lider lewicowej partii MORENA prowadzi w sondażach, nad dwoma głównymi kontrkandydatami – z prawicowej Partii Akcji Narodowej (PAN) i z rządzącej obecnie Partii Rewolucyjno-Instytucjonalnej (PRI).
PRI i PAN to partie rządzące w Meksyku od kilkudziesięciu lat, którym Obrador zarzuca korupcję i związki z mafią. Kontrkandydaci określają go natomiast jako populistę i polityka niewiarygodnego, który nie poradzi sobie z zadbaniem o interes państwa.
Obywatele Meksyku wybiorą dzisiaj również 128 senatorów i 500 deputowanych Kongresu, a także tysiące urzędników lokalnych.
Chociaż Meksyk jest drugą gospodarką Ameryki Łacińskiej oraz jednym z głównych eksporterów ropy na świecie, ponad 40 proc. obywateli żyje w ubóstwie. Powszechnymi problemami są korupcja oraz mafijne konflikty.
Czytaj też:
Tajemnicza śmierć polskiego podróżnika w Meksyku. Nowe, szokujące informacje