W Paryżu odbył się szczyt "koalicji chętnych", czyli krajów wspierających Ukrainę m.in. w procesie pokojowym. W wydarzeniu wzięli udział szefowie państw i rządów 27 krajów, a także przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, szef Rady Europejskiej Antonio Costa i sekretarz generalny NATO Mark Rutte. Polskę reprezentował premier Donald Tusk.
Prezydent Francji Emmanuel Macron zapowiedział, że "w najbliższych dniach" na Ukrainę uda się misja francusko-brytyjska, by "przygotować przyszły format armii ukraińskiej w przypadku ewentualnego rozmieszczenia sił międzynarodowych na Ukrainie, w razie zawarcia rozejmu w wojnie z Rosją".
Podczas konferencji prasowej Macron wspomniał również, że w przypadku rozejmu zamrożone aktywa rosyjskie mogłyby być użyte na rzecz przyszłej odbudowy Ukrainy. Mówił o sumie 230 mld euro.
Macron: Nie ma jednomyślności
Emmanuel Macron przyznał, że "nie ma jednomyślności" w sprawie proponowanych przez Francję i Wielką Brytanię sił międzynarodowych, które miałyby być wysłane na Ukrainę w przypadku ewentualnego rozejmu. Jednak zaznaczył, że jednomyślność nie jest obecnie niezbędna.
Francuski przywódca wskazał, że "siły reasekuracyjne" mogłyby być rozmieszczone w miejscach o strategicznym znaczeniu na Ukrainie. Siły te nie znalazłyby się na linii rozgraniczenia, oddzielającej walczące strony i nie byłyby substytutem sił pokojowych, nadzorujących rozejm.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski oświadczył po szczycie w Paryżu, że chce zaprosić do swojego kraju przedstawicieli "koalicji chętnych", by wspólnie opracować plan związany z rozmieszczeniem sił pokojowych i przyszłym systemem bezpieczeństwa. "Potrzebujemy jednego, jasnego planu, na który wszyscy się zgodzimy i który zaczniemy wdrażać" – napisał w mediach społecznościowych ukraiński przywódca.
Czytaj też:
"Przełomowy". Tusk o traktacie między Polską a FrancjąCzytaj też:
Macron: Oczekujemy takiego samego zaangażowania ze strony Rosji