Nakaz opuszczenia Niemiec wobec Amerykanina, dwojga Irlandczyków i osoby z Polski wydał berliński urząd krajowy ds. migracji. Mają opuścić Niemcy najpóźniej 21 kwietnia. Jeśli tego nie zrobią, zostaną deportowani.
Poinformowała o tym "Gazeta Wyborcza", powołując się na doniesienia dziennika "Tagesspiegel" oraz portalu The Intercept, który jako pierwszy opisał sprawę.
"Wśród osób objętych zakazem przebywania w Niemczech na okres od dwóch do trzech lat jest również Kasia Wlaszczyk, także osoba transseksualna. Mówi, że w Polsce nie mieszka, odkąd skończył dziesięć lat (używa zaimków on/jego)" – czytamy w tekście.
Nakaz opuszczenia kraju dla osoby z Polski. Za co Niemcy chcą deportować obywateli UE
Całej czwórce zarzuca się udział w dwóch propalestyńskich demonstracjach, które jesienią ub.r. odbyły się w Berlinie – jedna na dworcu głównym, a druga na uniwersytecie. Wówczas grupa 40 zamaskowanych osób wtargnęła na uczelnię z siekierami, sterroryzowała personel i dokonała zniszczeń na 100 tys. euro.
"Nikt z czwórki nie ma zarzutów niszczenia mienia, tylko «udziału w zbiegowisku». Trójka z nich miała skandować zakazane hasło antyizraelskie («Od rzeki do morza Palestyna będzie wolna»), a dwójka lżyć policjanta, krzycząc, że jest faszystą, co podpada pod niemiecki kodeks karny" – odnotowuje "Wyborcza".
Decyzja polityczna?
Alexander Gorski, prawnik reprezentujący demonstrantów, powiedział w rozmowie z gazetą, że decyzja o ich wydaleniu z Niemiec jest motywowana politycznie. Według niego Kai Wegner (CDU), burmistrz Berlina, jest znany ze swoich antypalestyńskich wypowiedzi.
Gorski pytany, czy jego klienci skandowali antyizraelske hasła podczas protestów, nie odpowiedział wprost. – Mogę tylko powiedzieć, że za nic nie zostali skazani – stwierdził. Dodał, że deportację wstrzymuje na razie odwołanie do sądu.
Czytaj też:
Izrael zaatakował konwój karetek, zginęło kilkanaście osób. Jest nagranie