Sprawę opisał francuski dziennik "Le Monde". Jak wynika z jego ustaleń, tłumaczka robiła notatki podczas zamkniętego spotkania wysokiego szczebla z udziałem prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego w Brukseli w grudniu ubiegłego roku. Przywódcy państw i szefowie rządów Unii Europejskiej omawiali wówczas sytuację militarną Ukrainy oraz dalsze wsparcie wojskowe ze strony Europy w kontekście wygranej Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych miesiąc wcześniej.
Uczestnicy tajnego spotkania starali się uzgodnić wspólne stanowisko przed oficjalnym objęciem urzędu przez Trumpa, który w kampanii wyborczej zapowiadał, że zakończy wojnę "w 24 godziny".
Tłumaczka przyłapana na robieniu notatek
Według relacji gazety "Le Monde", czescy tłumacze zauważyli, że tłumaczka robi notatki podczas spotkania, co jest surowo zabronione. Powiadomili o tym urzędników Komisji Europejskiej, którzy weszli do kabiny, w której kobieta przebywała, zabrali jej notatki i nakazali opuścić budynek.
Komisja Europejska potwierdziła doniesienia francuskiego dziennika. "Notatki zostały skonfiskowane. Po dokładnym zbadaniu sprawy podjęto decyzję o zaprzestaniu korzystania z usług tłumaczki" – podano w komunikacie.
Jak wskazał "Le Monde", kobieta posiada podwójne obywatelstwo – francuskie i ukraińskie. Jest pochodzenia rosyjskiego. Od kilku lat mieszka na Ukrainie. Od ponad 20 lat pracuje dla instytucji unijnych, NATO oraz francuskich ministerstw.
Tłumaczka formalnie pozostaje wpisana na listę tłumaczy NATO, stałego przedstawicielstwa Francji w Brukseli oraz kilku francuskich ministerstw. Władze Francji zapowiedziały, że wyciągną "wszelkie konsekwencje z tego incydentu". Kobieta została umieszczona na czarnej liście przez władze Ukrainy, które podejrzewają ją o utrzymywanie stałych kontaktów z Rosjanami. Sama zaprzecza zarzutom twierdząc, że zawsze przestrzegała zasad etyki zawodowej.
Czytaj też:
Trump gotowy na nałożenie twardych sankcji na Rosję. Pozostała jedna kwestia
